środa, 13 lipca 2016

Światowe dni młodzieży a podatki

No cóż moi mili.
Staram się jak mogę omijać koscielne i religijne tematy, ale jak sami widzicie - nie da się.
Kościołowe sprawy lądują codziennie w moim życiu, człowieka, który nie wierzy i do kościoła nie chodzi.
Nie skorzystam też z wyrafinowanego obrzędu pochówku, gdyż mi się on nie podoba. Mam nadzieję, że doczekam takiej wolności, że moje dzieci będą mogły me spopielone szczątki rozsiać na polach lawendy. Albo innego rzepaku. Z pewnością ten typ odżywki jest lepszy dla roślin niż Roud-up czy inne paskudztwa. (tak, wiem, że Roud-up jest przeciwchwastowy, tak tylko mi przyszedł go głowy, ale mogę zamienić na azofoskę - jedno i drugie jest lane po roślinach,które zjadamy).
Albo rzeki Prypeć. Wszystko jedno byle tylko nie tkwić w jednej glebie z dżdżownicami. Jakoś tak niekomfortowo bym się czuła...
Swiatowe Dni Młodzieży to wydarzenie przeznaczone dla osób uprawiających religię katolicką lub dla tych, którzy wierzą.
I niech sobie takie zloty organizują, nie mam nic przeciwko. Do czasu, gdy przedstawiciel rządu nie wystąpi i nie oświadczy, że RZĄD dopłaci do przejazdów kolejowych pielgrzymów vel zlociarzy. Bo to raczej nie pielgrzymka, bo do czego w Krakowie się pielgrzymuje? Do smoka? Bez sensu, zatem zlot młodzieży wierzącej, czyli jadą zlociarze. Z całego globu. Dla mnie bomba. Ale nie za pieniądze podatników. Polskich podatników.
Dlaczego?
Bo nie wszyscy chcemy zrzucać się na jedną wiecznie uprzywilejowaną grupę.
Bo znowu na fejsbuku dziesiątki ogłoszeń o zbiórce pieniędzy na chore dzieci.
Bo kościół dostał możliwość kupowania ziemi rolnej a obywatele tej samej Polski nie.
Bo kościół nie płaci podatków a ich składki ZUS są po prostu śmieszne.
Bo kościół ciągle coś lub na coś dostaje. A obywatele? No właśnie.
I jeśli jeszcze łyknęłabym to fundatorstwo przejazdów zlotowców, to już kuźwa opłaty pobierane przez kościół katolicki, od restauratorów krakowskich za karmienie rzeczonych to już jest kurestwo. Jedni coś tam tokują, że jak restaurator chce zarobić na tych dniach młodzieży to niech płaci.
Przypominam poczciwym głupkom, że restaurator - no , chyba, że jest kościołem, to wtedy nie, ale jeśli nie jest - to on już na dni młodzieży się zrzucił. Bo przypominam, że jak rząd mówi, że komuś da to kłamie, bo on nie ma swoich własnych pieniędzy, tylko rozdaje nasze. Z podatków i innych dzisięcin. Nie słyszałam, aby pracowity rząd pisu otworzył jakąś fabrykę i tam zarabiał na pracy posłów. Zatem rozdaje kasę pozyskaną od tych samych restauratorów - bo oni w końcu są też podatnikami, od których teraz pazerny kościół chce kasy.
Jakież to odrażające.
Pomyślałam teraz, że samorządy takich popularnych miast powinni pobierać opłaty od hoteli i restauratorów za przerwy wakacyjne i okres ferii zimowych. Bo w końcu oni wówczas zarabiają na turystach, którzy mają urlopy. A co!

Obudźmy się i przestańmy dać się skubać, do czarta!

Czy naprawdę rodzice chorych dzieci muszą żebrać o pieniądze od społeczeństwa, zamiast dostać refundację od NFZ? A skąd ma NFZ wziąć jak trzeba trzosy kościołowi napchać bo ci sobie gości naspraszali?
Zrozumiałabym, gdyby to było państwo Watykan. I tam watykańczycy organizują taką imprezę. Wtedy tak - wszyscy katolicy, wszyscy głęboko wierzący... ale tu? Pamiętajmy, że księdza lud ciemny boi się tylko na wsiach i w małych miejscowościach. W miastach księża znają swoje miejsce, bo naród bardziej światły, sprytny i nie pozwoli sobie wejść na łeb.

Chciałabym, żeby Polska składała się z samych wielkich miast...
Bardzo bym chciała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz