niedziela, 22 lutego 2015

Robert Lewandowski i umowy śmieciowe

Ktoś popatrzy na tytuł i stwierdzi, że baba zwariowała. Otóż nie, jeszcze ciągle rozumiem słowo pisane i mówione. Chociaż.... gdy słyszę w reklamie słowa: "rozsiądź się wygodnie" albo "ledwo miesiąc i czuję się lepiej" dostaję czkawki. Kto zatrudnia na dobrze płatnych stanowiskach marketingowców tumanów językowych? I co z tego , że skończył siedem fakultetów, nauczył się wszystkiego skrupulatnie na pamięć, ale nie potrafi mówić poprawnie? Podobno jaki pan taki kram, nawet nie chcę myśleć jak wysławia się prezes firmy, która dopuszcza takie reklamy do emisji, brrr...

Co ma wspólnego najsławniejszy polski piłkarz z najsłynniejszymi polskimi umowami? Popularność, proszę państwa. Jedno i drugie jest szalenie popularne w naszym kraju. Roberta zna każdy Polak, umowę śmieciową zna każdy pracujący Polak: ma ją lub doskonale wie o jej istnieniu. I nienawiść: nasi kochani rodacy nienawidzą umów śmieciowych, co mnie wcale nie dziwi, bo to umowy krzywdzące, nie dają żadnych przywilejów: składki chorobowe trzeba płacić samemu a o urlopie można pomarzyć. A Robert? Roberta Polacy nienawidzą za: talent, sukces i zarabiane pieniądze. Boli tych wszystkich leniów, że taki lata po boisku, do bramki nie trafi a zarabia miliony. Nikt nie pomyśli, że to są ciężkie lata pracy, męczących treningów i że mając 50 lat jego stawy i mięśnie będą nadawać się tylko do rehabilitacji. Bo cała prawda o sportowcach jest taka, że emerytura przychodzi szybciej niż się spodziewasz, że musisz teraz wykorzystać każdą chwilę bo potem będzie za późno. Nikt nie pomyśli, że ten człowiek mieszka w kraju który jest mu obcy, wśród ludzi, których nie zna, gdy skończy mu się kontrakt znowu przeprowadzi się do obcego miejsca, do obcych ludzi. I mordercze treningi codziennie, po kilka godzin. A potem mecz: stres niewyobrażalny, bo jak się nie postara, nie strzeli gola, traci. Zarabia dużo? Tak ułożył się jego los i on to wykorzystał, udało się. I my powinniśmy być z tego dumni, cieszyć się, że Polak jest jednym z najlepszych piłkarzy w niemieckiej lidze! Że dzięki Lewandowskiemu ludzie słyszą słowo Polska, może kogoś to zachęci do przyjazdu do nas i zostawieniu tutaj trochę grosza? Przecież sławi imię Polski nie gorzej niż wasz ulubiony papież Polak! Na papieża nikt nie pluł, że lata sobie po całym świecie za darmo i nic go nie obchodzi: rachunki, choroba dzieci, opieka nad starymi rodzicami... Czytam kąśliwe komentarze pod artykułami o sukcesie Polaka: dwie bramki w jednym meczu! I na siedem komentarzy tylko jeden pt. tytułem brawo Robert, reszta: pomyje wylewane na człowieka, który po prostu ciężko pracuje i wykorzystuje każdą chwilę, jaką los mu dał. Może świat będzie ładniejszy jak zaczniemy mu dopingować, trzymać kciuki i cieszyć się po prostu z jego sukcesów? A jeśli nie, to myślę sobie, że bardzo nam dobrze, że zarabiamy grosze i jest nam ciężko. Z karę. Za to, że nie potrafimy się wspierać, jednoczyć, cieszyć z sukcesów innych, osiąganych na arenach międzynarodowych. Jesteśmy złośliwym, paskudnym, roszczeniowym narodem. A o tych nieszczęsnych śmieciówkach, czyli dlaczego opłaca się wprowadzić stawkę minimalną za godzinę napiszę, jak minie mi złość na hejterów. Zjem ciasteczko czekoladowe, czekolada koi nerwy. i zrobię bransoletkę. To też mnie uspokaja, może podobną do tej?

https://www.facebook.com/szmaragdsklep/photos/pcb.852072281520125/852072054853481/?type=1&theater

poniedziałek, 9 lutego 2015

Gdy rozum śpi, budzą się demony...

Miałam pisać dziś o pigułce "PO" (nomen omen...), rozdziale kościoła od państwa, wolności człowieka w naszym kraju i o tym, że podwyższenie płacy minimalnej zrujnuje tylko tych, co żerują na gospodarce a spowoduje rozwój gałęzi i firm, które są produktywne i potrzebne.
Ale nie mogę.
Dziś będę marudzić krótko. W związku z niusem dotyczącym JSW czyli Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Z powodu trwającego tam strajku generalnego i generowanych w ten sposób strat (również w odbiorcach) zarząd spółki nie wyklucza upadłości firmy.
I jak tu nie zakrzyknąć: A NIE O TO CHODZIŁO? Ci, co tego chcieli dopięli swego rękami górników. I teraz będzie na nich!
Związkowcy dali się sprowokować i w efekcie skończyło się tak, jak miało się skończyć. Ktoś, kto ma kupić przedsiębiorstwo kupi je za bezcen, wywali górników a potem zatrudni ich na 3/4 etatu albo na umowę o dzieło i nagle okaże się, że się opłaca to wydobycie. I że rynek zbytu jest. I na skromne życie dla właściciela, czyli kawior i szampana. A górnicy bez żadnych praw dołączą do milionów Polaków bez prawa do urlopów, chorowania i w późniejszym czasie do emerytur.
 Brawo dla kogoś kto to obmyślił i wprowadził w życie.
A do tego wszystkiego czytam, że z Banku HSBC wypłynęły dane dotyczące kont zagranicznych klientów, którzy swoje ciężko zarobione dolary ukryli w liberalnej podatkowo Szwajcarii i na tej liście jest 6% osób z paszportem bądź obywatelstwem polskim. Co ciekawe (a dla mnie oczywiste) najdynamiczniej te konta pasły się pod koniec lat 80 i początku lat 90 zeszłego wieku. Czytając początek tego artykułu od razu pomyślałam o rozprzedawaniu majątku po PRL, żeby nie było: państwowego, naszego wspólnego majątku. Bezpowrotnie stracone hutnictwo, produkcja, przemysł, bankowość, ubezpieczenia... Teraz jeszcze został ten kąsek wydobywczy, który było ciężko ruszyć. Gdyby ktoś poprosił mnie o sporządzenie listy dwudziestu osób, o których myślę, że mają tam konta, wymienię bez głębszego zastanowienia. Nie, nie napiszę kto, taka odważna nie jestem. Dopóki moje dzieci jeszcze mieszkają w tym kraju - NIE. A potem - proszę bardzo. Bo ja, mili państwo kojarzę fakty i umiem myśleć.
Pomyślcie i Wy: kto mógł się wzbogacić w czasach "nowej, lepszej Polski" , kiedy wszystko szło pod młotek "reprywatyzacji'... Cofnijcie się w czasie, zobaczcie, kto stał wtedy u steru. Potem popatrzcie na listę obecnych rządzących. Wysnujcie swoje wnioski.
Myślcie kochani, nikt za was tego nie będzie robił.
Nie bądźmy jak Amerykanie - stadem bezmózgich matołów, które można szybko przekonać którą drogą na rzeź i jeszcze sami się na tę rzeź dostarczą.
Bądźcie czujni jak owsiki, używajcie szarych komórek i nie dajcie sobie wmówić głupot.
A na koniec quiz: Kto mi powie jaką wartość ma niezależność energetyczna kraju dla jego mieszkańców? Jak cenna jest dla obywateli niezależność w tym temacie? Dla mnie to jest ważniejsze, niż utrzymywanie sztucznie przy życiu PLL LOT czy Polskich Kolei Państwowych. Może kiedyś napiszę o kasie jaka płynie do tych bezproduktywnych molochów z państwowej kasy.
Nakręcono naród przeciwko górnikom, ale o innych potworach na glinianych nogach jest cicho sza, bo jeszcze nikt się nie zgłosił, żeby to tanio sobie wziąć. Ale poczekajmy chwilę - i tu nabywca się znajdzie. Jeszcze momencik!
Jeszcze raz szacun dla cwaniaka, który tak pięknie rozegrał sprawę polskich kopalń. Już niedługo polskich...

środa, 4 lutego 2015

Umowy śmieciowe - dlaczego gospodarka tak je kocha a ZUS nie?

Przeczytałam dziś rewelacyjny wpis, który linkuję poniżej:
http://aspirujacypisarz.pl/

Aspirujący pisarz nie wspomniał na jakiej umowie był jako kierownik sekcji (a to na tle następnych zdań ma znaczenie), ale wspomniał, że sprzedawcy to umowa zlecenie oczywiście, 7 zeta za godzinę. Dlaczego tak bardzo nasi przedsiębiorcy kochają umowy zlecenia? O tym za chwilę. Na początek wspomnę o działaniach rządu, aby tzw. umowy śmieciowe ukrócić. Co postanowił rząd pod sterami Pana Tuska? Otóż rządzący stwierdzili, że najgorsze co nas spotyka w związku z umowami śmieciowymi to... nikłe składki na nasze emerytury!!! Gdy usłyszałam o tym po raz pierwszy uśmiałam się do łez. Mając na uwadze tzw. stopę zastąpienia w wysokości 30% średniej płacy jako mojej przyszłej emerytury a jednocześnie mając z tyłu głowy, że teraz na U-Z dostaję 1.100 zł netto za 25 dni pracy w miesiącu, wynika z tego, że moja emerytura posłuży mi jakieś 40 dni bo tyle może człowiek bez jedzenia przeżyć. Emerytura jak byk będzie wynosić 330 zł na rękę. O ja Cię! Ale kasa. A co to jest stopa zastąpienia? Ano jest to procentowo określona wartość naszej przyszłej emerytury. Stopa zastąpienia 30% oznacza, że 30% Twojej średniej pensji otrzymasz jako emeryt. Dlaczego ta stopa jest tak niska? Podziękujmy rządowi PO, że w połowie 2011 roku zmniejszył stopę postąpienia z 70% do 30%. Tak uradzili, bo ZUS popatrzył na dane demograficzne i złapał się za głowę (chociaż ja osobiście wątpię aby tam jakakolwiek głowa pracowała, bardziej dupa - ale to moje zdanie). Okazuje się bowiem, że emerytów i rencistów mamy w bród a pracujących jak na lekarstwo. Co więcej, mamy coraz mniej dzieci i kto będzie harował na tych, którzy w tej chwili są aktywni zawodowo i tworzą nasze PKB. Nie wiadomo. Tym bardziej robi się kiepsko, że mamy 11,5% bezrobotnych, podejrzewam, że w praktyce jest ich więcej, jakieś 15-17%. Ale wracamy do tematu, rząd Tuska stwierdził, że umów zleceń jest tak dużo, bo przedsiębiorcy oszczędzają na pracownikach zatrudniając ich na U-Z. W jaki sposób? bardzo prosty. U-Z to umowa cywilnoprawna, zatem nie obowiązują tu żadne zasady typu ośmiogodzinny dzień pracy, urlopy i stawki minimalne. Oznacza to, że skoro przedsiębiorca wynajął osobę za 3 zł za godzinę pracy trwającą np 12 godzin dziennie w świątek, piątek i niedzielę, to nikomu nic do tego i żaden kodeks pracy nie ma tu nic do gadania. Jedna i druga strona godzą się na taki stan rzeczy. Przy U-Z nie masz żadnego płatnego urlopu. Pracujesz - masz, nie pracujesz - liżesz łapę. Dlatego czasami pracowałam 5 dni w tygodniu przez 9 godzin dziennie i raz w tygodniu 11 godzin. Jeden dzień wolny - na pranie, sprzątanie, rozmowę z dziećmi i odpoczynek (ha,ha,ha!). Rule number one: no rules - jak by powiedział starożytny Rzymianin ;), czyli brak zasad, nic, nul, nie masz praw, masz składki od stawek wołających o pomstę do nieba. A jak stawki niskie to i składki do ZUS niskie, dlatego naszemu państwowemu ubezpieczycielowi emerytalnemu zależy na jak najwyższych uposażeniach, bo kasa z tego większa. 
Dlaczego tak się dzieje, że ludzie w Polsce godzą się na stawki głodowe? Po dwóch latach pracy na umowie śmieciowej mam odpowiedź: jest 12 procent bezrobocia, dobrej pracy jak na lekarstwo nawet dla tych z doświadczeniem.  A kto pracował ze mną za stawkę 6 zł? EMERYTKI I RENCISTKI! Dla nich to był dodatek do świadczenia, które już mają z ZUS. Pracowały takie, których emerytura wynosiła niewiele ponad 800 zł, ale też takie z 1600 zł. Dorabiały sobie na dodatkowe turnusy do Ciechocinka, na ciuchy i kieszonkowe dla wnucząt. I było im wszystko jedno czy biorą 3,4 czy 6 zł - bo i tak miały święty spokój, ZUS zapłacił im rachunki, dzieci ugotowały a praca na U-Z dawała poczucie swobody a czasami wręcz luksusu. Z drugiej strony pracowaliśmy my, ludzi po 40 roku życia, często z dyplomami szacownych państwowych uczelni, ze znajomością co najmniej jednego języka obcego, z tą różnicą, że my musieliśmy z tych pieniędzy opłacić rachunki, najeść się i ubrać. Nie sami. Z naszymi dziećmi. A dlaczego się nie buntowaliśmy? Próbowałam raz i usłyszałam od jednej ze starszych pań: Kochana, dwa lata temu byli tu studenci, wzniecili bunt i 40 osobowa załoga powiedziała, że nie pójdzie na stanowiska. Dostali ad hoc stawkę 10 zł za godzinę, po dwóch tygodniach nie mieli już pracy. Na ich miejsce nałapano zażywnych staruszek, które łyknęły stawkę oferowaną przez pracodawcę. Tutaj mogą podnieść się głosy: no tak, ale może przedsiębiorcy nie stać aby zapłacić więcej. Nic bardziej mylnego. Mój pracodawca wygrał wielki przetarg na tzw. outsorcing pracowników do ochrony mienia muzealnego. Państwowe instytucje wykorzystują to nagminnie i bez skrupułów, wywalając ludzi i przyjmując tych samych, tylko za U-Z (nie trzeba płacić za urlop a jak jest mniej pracy to nie ma zlecenia i nie ma niepotrzebnego wydatku - taka optymalizacja kosztów osobowych). Tak teraz myślę sobie, że można by outsorcować energię elektryczną: w rachunku mam więcej opłat dodatkowych niż samego zużycia, też powinnam kupić sobie usługę, że płacę tylko wtedy kiedy potrzebuję prądu a nie cały czas, mimo, że 4 tygodnie w roku nikogo nie ma w domu i prądu nie ciągnę - ale przesyłową zmienną, stałą i abonament zapłacić muszę. 
Zatem pracownik na U-Z w Polsce jest niżej niż usługa dostarczania prądu, telewizji czy telefonu! Tam płacisz czy korzystasz czy nie - to samo z osobą na umowę o pracę - czy ma co robić czy się obija, musisz mu płacić. Przy U-Z - nic pracodawca nie musi... 
Wracam do tematu: nie wiem na jaką kwotę przetarg został wygrany.Ale wiem ile rocznie firma ma przychodu. Otóż 9 mln złotych. Skąd wiem? Ha! Podstępem wydębiłam tę informację od współwłaściciela, bo wymyśliłam im projekt unijny i musiałam mieć roczną kwotę przychodu, aby zakwalifikować przedsiębiorstwo do odpowiedniego programu. 
I teraz tak: zatrudnienie pow. 500 osób (!!!), w tym na umowę o pracę osób... 10. DZIESIĘĆ na cały etat plus 5 osób na 3/4 etatu ze stawką godzinową 8 zł. Koszty płac: uogólniając: średnio pracujących miesięcznie było 200 osób x  228 godzin miesięcznie x 8,20 zł = 4.487.040 zł. Biuro było w kupionym apartamencie, zatem liczył się tylko czynsz, dalszych infrastruktur nie utrzymywano, gdyż pracownicy pracowali w placówkach państwowych. No, może trzeba było kupować środki czystości i papier najgorszy pod słońcem, powiedzmy, że szło na to 100 tysięcy rocznie. Dalej 5 mln złotych zostaje górką. Rocznie...
Mój szef miał całkiem sporą kolekcję rolexów, zbierał też złote zegarki innych firm, takie miał hobby. 
Czy ktoś, kto ledwo wiąże koniec z końcem kupuje sobie luksusową limuzynę, których w Polsce jest kilka sztuk? A kto na to pracuje? Ten któremu nie starcza do końca miesiąca. Taki podział dóbr... kapitalistyczny.
Z drugiej strony, rozmawiałam kiedyś z jednym z zatrudnionych na stałe pracowników instytucji, w której byłam najemnikiem i ona usłyszawszy ile zarabiamy zbladła i otworzyła usta. Nie mogła kobicina uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku w środku Unii Europejskiej. Po jakimś czasie podeszła do mnie i powiedziała: powinniście się zbuntować, sprawdziłam ile płacimy waszej firmie za godzinę waszej pracy, nie mogę podać szczegółów, ale MUSICIE się zbuntować. 
Mój bunt zakończył się tak szybko jak się zaczął. 
Sprawa jest o tyle poważna, że na moje miejsce przygalopuje pędem zażywna 60-latka, której nie przeszkadza, że zarobi 1000 zł, bo... ma emeryturę w odwodzie. Przyjdzie też zbłąkany student, który chce zarobić na czesne, żaden kłopot dorobić sobie 500 - 600 zł. Ale prawda jest taka, że student powinien w dzień studiować a nie pracować, pracować może po zajęciach, w formie dorobienia sobie. A w taki sposób zabiera miejsce pracy dla kogoś, kto już skończył szkołę i powinien TYLKO pracować, na cały etat. I z tego etatu mieć możliwość żyć. Tego za 1200 zł się nie da. Ktoś powie, no zaraz pracowałaś 6 dni w tygodniu! To wychodzi 1.360 zł. Aha, tak pracowałam tylko miesiąc, nie da się dłużej przy pracy fizycznej, takiej pracy fizycznej, kiedy stoisz 9 albo 11 godzin non stop. Po miesiącu wymiękasz, schudłam wtedy jak badyl - tyle mojego. Wróciłam jednak do trybu 5 dniowego i wyciągałam 1.100 zł. 
I powyższe wynurzenie jest odpowiedzią na pytanie dlaczego godzimy się na takie stawki: bo emerytki zamiast pilnować wnucząt albo siedzieć w Łazienkach zapierdzielają do roboty i one mają w nosie stawkę minimalną, byle coś wpadło miesięcznie dodatkowo.
I tutaj mamy zgryzotę moi drodzy. Ozusowanie nic nie da. Da natomiast wprowadzenie stawki minimalnej za godzinę pracy, bez względu na rodzaj umowy. zlecenie, dzieło, sreło - i ta stawka musi być adekwatna do najniższej krajowej, czyli w obecnej chwili jest to kwota 1.750 zł miesięcznie, to daje 10,94 zł brutto za godzinę pracy.
Wydaje mi się, że nie jest to kwota wygórowana. Ktoś może w tym momencie zacząć pyskować, że jak się wprowadzi takie stawki to ludzie wylecą na bruk. W następnym wpisie udowodnię, że nie, a ponieważ dziś mam buntowniczy nastrój stylizacje sklepu Szmaragd widzę tak:



I na koniec: dlaczego zastanawiałam się nad rodzajem umowy dla szefa sekcji, ja wraz z awansem na kierownika dostałam 3/4 etatu i adekwatnie do tego najniższą krajową wraz z odpowiedzialnością materialną oczywiście... Tylko szaleć!

wtorek, 3 lutego 2015

Anna Grodzka czyli kobieta z brodą

Nie wiem czy o tym pisałam, ale miałam... hmm... możliwość (bo do przyjemności w tej kwestii jest daleko) uczestniczyć w ostatnich wyborach samorządowych. Jako kandydat na wójta. Przeżycie niebywałe, ciężkie do opisania: z jednej strony lincz od ludzi, których praktycznie nie znasz, bo ciężko znać 12 tysięcy narodu rozsianego po takim areale a z drugiej strony super nowe znajomości i ciekawe inicjatywy na przyszłość.
Do tej pory liżę rany po zwykłych wyborach, które raczej polityką nie są. Bo to bardziej partyzantka w wydaniu gminnym, wiejskim, zatem gdzie mi do takich przeżyć jak dajmy na to wybory do parlamentu albo nie daj panie, prezydenckie. Podsumowując podczas mojej kampanii usłyszałam o sobie takie rzeczy, że... żaden normalny człowiek by na takiego typa nie zagłosował, obraz jaki jawił się z tych pogłosek, pomówień (z całą odpowiedzialnością twierdzę, że większość to właśnie pomówienia), plot obrzydliwych wygłaszanych przez jakieś paskudne indywidua, których moje oczy nigdy nie widziały a co dopiero mówić o jakimś spotkaniu z rzeczonymi. Okazało się, że ludzie, których człowiek na oczy nie widział wiedzą o Tobie więcej niż Ty sama. Ciekawe zjawisko, nieprawdaż? Tylko, że głęboko niesprawiedliwe i raniąco-krzywdządze. I tu pojawia się niejaka posłanka Grodzka. Pamiętam początki zmiany jej płci. Byłam zniesmaczona, że taki brzydki dziad chce być babą. Taką jak ja! Nie chwaląc się staram się być w formie mimo zaawansowanego (hi,hi) wieku. Ćwiczę, chodzę, jeżdżę na bajku a fazami biegam. No, generalnie nie siedzę na tyłku i nie jojczę, że flaczeję. Nakładam też maseczki przeciw zmarszczkom, choć wątpię w ich skuteczność. No i nagle ten Grodzki zamienił się w Grodzką. Chłop przebrany za babę, a to ci checa. Ale potem, tknięta tą brzydotą Grodzkiej, zaczęłam czytać o ludziach, którzy mentalnie odbiegają od danej przez naturę seksualności. I przypomniałam sobie jedno z wielu szkoleń: nie oceniaj po wyglądzie, skup się na merytoryce. Nie każdy wygląda jak Wenus bądź Adonis. I co się stało? POLUBIŁAM GRODZKĄ! Poczytałam, pozgłębiałam i stwierdzam jedno: nie zazdroszczę sytuacji. Od momentu zgłębienia tematu trzymam kciuki za ludzi takich jak Anna. I podziwiam za odwagę bycia sobą. Bo w naszym pruderyjnym, pełnym hipokryzji społeczeństwie trzeba być babą z jajami, żeby się odważyć, pokazać i powiedzieć: jestem jaka jestem. Do osoby Anny przekonałam nawet kilka zacietrzewionych osób! No bo o co chodzi? Że nosi kiecki? Szkoci też noszą, biskupi wdziewają amarantowe ciuszki, księża posuwają w powłóczystych szatach do ziemi. A Arabowie? Tam chłopy noszą kiecki na co dzień! I co z tego wynika? ABSOLUTNIE NIC. Może być piękny, młody i kompletnie durny, pusty, nijaki (och,  ilu takich w telewizji można znaleźć). A można być brzydkim jak mop ale za to dowcipnym i błyskotliwym. Tolerancja to słowo znane głównie najmłodszym Polakom-przedszkolakom (zobaczcie, czy dzieciom przeszkadza kolor skóry albo wózek inwalidzki kolegi?). Starzy, czyli 18 plus już oceniają, głównie po pozorach, niestety.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo NIE przeczytałam tekstu o Annie Grodzkiej w szmacie pt. "W Sieci". Bo znowu się wstydzę, tym razem za Polaków. Zobaczyłam komentarze w necie i stwierdziłam, że nie przeczytam. Nie dołożę się do poczytności czegoś, co na to nie zasługuje. Robienie śledztwa z kim sypia Anna Grodzka to Himalaje bezczelności, braku godności oraz absolutny brak kompetencji dziennikarskich. Anna Grodzka jest po pierwsze posłanką polskiego sejmu, wybraną przez naród, po drugie jest kandydatką na prezydenta naszego kraju. Należy się jej szacunek szczególny. Ciekawa jestem, czy popłuczyny dziennikarskie będą analizować bieliznę i zawartość alkowy Pana Bronisława Komorowskiego? Hę? Czekam na rewelacje dotyczące życia intymnego obecnego prezydenta, który nie zmienił płci, jest absolutnie accurate i jest...nijaki.Za to pani Ogórek, to śliczna dziewczyna, lat 36, ale w życiu zawodowym miała jedynie staże. I to w dziwnych miejscach, bo będąc doktorem historii kościoła, była doradcą w NBP! Ciekawe w jakiej kwestii doradza Bankowi Narodowemu specjalista d/s kościoła?  Dziwne to wszystko, dlatego Doktor Ogórek odpada, Komorowski - za grzeczny i wywodzi się z PO, więc też odpada, przedstawiciel PiSu niejaki Duda - czyli Kościół i wiara ponad wszystko - odpada w dwójnasób. Mam zgryzotę z posłem Palikotem - błyskotliwym biznesmenem, który wie jak wspomóc grupę przedsiębiorców, którego partia zgłosiła najwięcej projektów do sejmu, ale tiwi sprzedała go jako niegroźnego wariata i ta łatka chyba go nie opuści, tępy naród podchwycił i drze łacha z jednego z najmądrzejszych posłów na polski sejm. Reszty nie znam i nie będę zgłębiać ich tajników - na razie. Dlaczego? Ze względu na fakt, że jestem lewicowa i tego nie kryję, sympatyzuję z Partią Zieloni. Latem byłam na ich kongresie europejskim, widziałam i słuchałam Anny Grodzkiej: ciepłej, dobrze przygotowanej uczestniczki. Nie pływa, nie udaje, jest sobą. Sprawiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. I trzymam teraz za nią kciuki i ma mój głos - póki co. Poznałam jej założenia ekonomiczne, postaram się je tutaj rozłożyć na czynniki pierwsze, aby internauci spróbowali przynajmniej popatrzeć na Grodzką jak na człowieka, kandydata na prezydenta, a nie jak na kobietę z brodą, bo ta to tylko w cyrku. Chociaż polska scena polityczna zbyt często przypomina cyrk....niestety. Dzisiejszy wpis to apel: nie róbmy cyrku z życia w Polsce, nie skupiajmy się na tym ile noży ukradł mąż pani Ogórek ani z kim sypia Anna Grodzka. I nie traktujmy mężczyzn - kandydatów na sejm jak święte krowy, traktujmy ich wszystkich po równo: jak abiturientów, którzy stoją przed najważniejszym egzaminem: maturą. Pozwólmy im popisać się wiedzą i kompetencjami, przeanalizujmy programy, ale na litość, nie skupiajmy się na bzdurach, które nic nie znaczą w obliczu budżetu czy bezpieczeństwa narodowego! Taki apel mam skromny. Skupmy się choć na chwilę na rzeczach ważnych. O majtkach prezydenta poplotkujemy po wyborach. Tak zrobili słupszczanie i wybrali chyba najlepiej: Robert Biedroń za którego mocno trzymałam kciuki, jest jednym z lepszych prezydentów w Polsce, oprócz oczywiście znanego mi osobiście prezydenta miasta Kętrzyna, niejakiego Krzysia Hećmana, który mężem mej siostry ciotecznej był - mądry i pracowity, tylko mniej kontrowersyjny niż prezydent Biedroń :). Trzymajcie się chłopaki i róbcie swoje. A my - nie czytajmy Faktu, Super expresu czy W sieci - szkoda czasu, lepiej wejść na strony poszczególnych kandydatów i poznać ich programy. Albo zapraszam na mojego bloga  - postaram się rozłożyć naszych kandydatów na czynniki pierwsze - merytorycznie! czyli będzie trochę trudniej. Ale warto! I nawiązując do mody - dziś Szmaragd poleca czerń - tak żeby pasowało i chłopakom i dziewczynom: