poniedziałek, 30 listopada 2015

Ernest Hemingway założył się z przyjaciółmi. Dziesięć dolarów dla tego, kto napisze najkrótszą smutną historię. Na serwetce zanotował siedem słów. "Do sprzedania: dziecięce buciki, nigdy nie używane".

Inteligencja wielkich często mnie powala, wzrusza do łez, także rozbawia, choć ta historyjka akurat nie. Dopadła mnie listopadowa chandra. Już jej czas. Łzy same płyną po liczkach. Dlaczego. Dlaczego się pytam? Skąd to wszystko się bierze? Nie wiem, nie mam pojęcia. Matka bije płaczącego chłopca a potem wrzuca filmik na youtube. Trzeba być niedorozwojem, debilem, nie wiem kim jeszcze... z pewnością nie matką. Matka nie robi takich rzeczy. Matka nie bije i nie drze ryja. A nawet jeśli krzyknie, to nie wrzuca hańbiących dziecko filmików do sieci. Nie robi tego nikt, kto jest mądry. NIKT! 
Ktoś powie, że odezwała sie święta Teresa. Po pierwsze pierwsze nie Teresa, bo to był kawał paskudnego człowieka, który nie wiem dlaczego został świętym. Miała miliony dolarów a zamiast leczyć za nie ludzi, modliła się za nich będąc przekonaną, że taka jest wola pana. Ja nie mogę słuchać takich historii, bo to jest znowu dowód na to, że ten pan albo postradał zmysły albo rzeczywiście jest jaki jest i kocha was wszystkich w taki właśnie sposób: gwałconą dziewczynkę, która w wieku 9 lat została porwana do burdelu, chłopca który nie mając oparcia w rodzicach popełnił samobójstwo, żebrzącą pod apteką babcię, która nie ma na leki. 
Moja koleżanka powiedziałaby: to nie bóg to robi tylko ludzie sami sobie, bo mają wolną wolę. To gdzie jest wolna wola gwałconej dziewczynki? Koleżanka na to: bóg tak chciał. A ja na to: ciesz się, że nie chciał tak dla ciebie, tylko szkoda, że chciał tego dla małego dziecka. 
Szkoda, że wierzycie w te wszystkie bzdury. Ja już dawno nie. Zbliżają się święta a ja widzę i słucham: coraz więcej cierpienia ludzi, coraz więcej zła. A w sklepach tłumy. Zakupy, zakupy, prezenty, podarunki... Kto je kupuje i dla kogo? Właściciel burdelu z małymi dziewczynkami kupuje prezenty dla swojej małej córeczki: najdroższy domek, najpiękniejszą sukienkę. Za pieniądze, które zarobiła dla niego mała dziewczynka w wieku jego córki. A potem idzie taki człowiek do kościoła i klęka przed panem. I... nic. Kompletnie nic się nie zmienia. właściciel burdelu ma się świetnie, kasa płynie strumieniami, można pojechać na dziesiąte wakacje na Bora Bora.
A dziewczynka w burdelu prędzej czy później umrze na HIV albo zaćpa się na śmierć nie widząc sensu takiego życia. Wiecie dlaczego? Bo pan tak chciał. 
Fajny pan. bo to właściciel burdelu może mieć wolną wolę: dzielić i rządzić, potem tę wolę odziedziczy jego córka, nie wiadomo czy wyrośnie na mądrego, dobrego człowieka. Raczej watpię. 
Dobroć nie jest trendy. Dobry człowiek to mięczak i fajtłapa. 
Jestem mięczakiem i fajtłapą. Znalazłam ogłoszenie na naszym lokalnym portalu. Biede dziecko nie ma ubrań, może by mu przed świętami zrobić przyjemność i zebrać trochę odzieży, bo rodzice biedni aż boli. Dobry człowiek poprosił o pomoc dla chłopca. I odezwali się darczyńcy. Mnóstwo ich przed świętami. Wietrzą swoje szafy, garderoby i kufry. Oddam tę sukienkę bo już niemodna. O, rzeczy po synku też oddam, bo i tak wyrósł. Dziewczynki pogubiły ubrania dla barbie, dajmy te lalki biednym dzieciom, one się z tego ucieszą! I oddajemy sterty odzieży, starych koców, spranych poszewek. Ja już ich nie chcę, kupię sobie nowe ale te biednym się przydadzą... I wiecie co? mięczak i fajtłapa znalazła kilka zajebistych osób i zrzucili się wszyscy na NOWE UBRANIA dla dziecka. Nie używane. NOWE, NIGDY NIE NOSZONE. Dziękuję, dziewczyny, jesteście cudowne! 
Tak się pomaga moi mili. Nie oddaje się swoich starych rzeczy bo i tak kupicie sobie nowe. Kupcie nowe i oddajcie biedniejszym, którzy mają pod górkę. Ja z niecierpliwością czekam, aż dam wielką torbę z nowymi ubrankami dla dzieciaczka. Tak bardzo chciałabym żeby wszystko pasowało. Żeby, może piewszy raz w życiu, miał mało, ale ładne i nowe. Własne, nie po innych dzieciach. 
Taka jest prawdziwa gwiazdka. Nowa. 
A po drugie nie jestem święta. Nigdy nie byłam. Potrafię wrzasnąć i przeklinać jak coś lub ktoś doprowadzi mnie do furii. Nie jestem święta i nie chcę nawet być.
A teraz mówcie sobie, co chcecie. Ja idę myśleć: wynosić się z tego podłego, obrzydliwie pełnego przemocą i nieszczęściem świata czy spróbować coż zrobić. Tylko jak? Ja jestem za głupia i za sama. Nie potrafię zbawić świata, bo nie jestem panem. Szkoda, bo mielibyście dobre życie. Wesołych Świąt

niedziela, 4 października 2015

Wybory parlamentarne 2015 - zła, smutna kampania

Wszyscy zaczęli wyścig i walkę o wyborców. Tylko ja siedzę i myślę. Tylko jeszcze nikt od myślenia nic nie wygrał - chyba, że dotyczy to teorii gier - to wtedy tak. W zasadzie kampania wyborcza to taka teoria gier. Niestety na moje nieszczęście słabo znam tę teorię bo jest świeża i nie załapałam się na nią na studiach. Ale teraz to nadrobię, gdyż rozpoczęty został drugi fakultet na Uniwersytecie Warszawskim i tam z pewnością znajdę odpowiedź na pytanie jak wygrać wybory. W zasadzie to znam odpowiedź ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Wystarczy oplakatować cały okręg wyborczy, wychodzić z lodówki i wyskakiwać z szafy. Przesyt i obłęd fotograficzny powoduje, że naród idzie i głosuje. Pismo obrazkowe, jako najstarsza forma przekazywania informacji, zaraz po mowie, działa nawet w XXI wieku.
Dlaczego zatem kampania jest smutna? Bo ci sami ludzie, którzy cztery lata temu obiecywali nam gruszki na wierzbie robią dokładnie to samo. Tylko straszą czym innym, bo się układ sił zmienił biegunowo.
A dlaczego jest zła? Bo ludzie, którzy są głównymi aktorami na tej scenie najzwyklej w świecie nas oszukują. PiS opowiada jak to PO kradnie. Tylko, że główni w PiS też mają brudne łapy. Afera FOZZ nie wyjaśniona do dziś, przejęcie "Gazety Polskiej", poczytajcie  o spółce Srebrna, o Fundacji Nowe Państwo i wielu, wielu ciekawych rzeczach jak np. uwłaszczenie na państwowych nieruchomościach. Dużo tego jak na świętojebliwą partię, która co rusz fotografowana jest na kolanach przed majestatem najwyższego. Gdyby taki majestat naprawdę istniał wytłukłby te kukły natychmiast i z przytupem. Za szachrajstwa i obłudę.
Dlaczego ludzie o tym nie czytają?
Dlaczego nie myślą, jak niejaka Godek wychodzi  i mówi, że najbardziej prześladowaną grupą w Polsce są.... nienarodzone dzieci? Nienarodzone! czyli nieistniejące! Natomiast dzieci, którym odmawia się leczenia, bo brakuje pieniędzy  - nie są. Te, które potrzebują skomplikowanych procedur leczenia i za granicą nie są. Ale te nienarodzone - tak! Co prawda ich nie ma, nie istnieją, ale są prześladowane jak cholera.
Pani Godek musi się leczyć! Nie powinna - musi. Ktoś,chyba Korwin, postuluje aby każdy poseł został przebadany na okoliczność fiksum-dyrdum i ja się z tym zgadzam. Każdy, z Korwinem na czele, powinien zostać przebadany psychiatrycznie przez dwa niezależne zespoły lekarzy aby wykluczyć paranoję, kompletnie zidiocenie a nawet szczątkową głupotę. Bo nie mogą kierować nami ludzie mający pod kopułą nietęgo.

A dlaczego ja się nadaję do sejmu?
Otóż powiem wam dlaczego. Jestem jedną z niewielu osób, które miały okazję swoje dzieciństwo i pierwszą młodość (do matury) spędzić w starym systemie (tak, tak, tym okrutnym i złym i w kórym dzieci nie były głodne, miały lekarza i dentystę w szkole a każdy rodzic miał pracę i możliwość pojechać z rodziną na urlop nad morze albo w góry - co roku!), natomiast życie studenckie i bardziej świadome w kraju - raju czyli kapitalizmie świeżym jak zarodek.

Jestem człowiekiem z przełomu, pamiętającym ciemną stronę mocy i znającym jasną stronę mocy.
Jestem jedną z niewielu, którzy pracowali na umowie o pracę w korpo, zarabiającym krocie. Jestem jedną, która po tym przeżyła okres bezrobocia i korzystała z instytucji która powinna w tempie światła być albo natychmiast zlikwidowana albo głęboko zrestrukturyzowana, bo w takiej formie jest kompletnie nikomu niepotrzebna.
Jestem jedną z niewielu, która też pracowała na śmieciówce ze stawką godzinową 6.20 zł. Wreszcie byłam sama sobie sterem żeglarzem i okrętem czyli skorzystałam z dobrodziejstw własnej działalności. I na końcu: jadłam chleb z niby pracy dla kogoś ale w ramach samozatrudnienia.
Przerobiłam w zasadzie znakomitą większość polskiej rzeczywistości.
Wiem, co to znaczy nie mieć na chleb albo na książki dla dziecka. Wiem co to jest pięć gwiazdek w hotelu na Florydzie. Wiem, co się czuje jak komornik zabiera ci połowę dochodów albo blokuje ci konto z alimentami dla dziecka. A ty nic nie możesz. To znaczy możesz: skoczyć z mostu albo umrzeć z głodu. Z tym, że w tej nowej, pięknej rzeczywistości, wolnej od śmierdzącego socjalizmu, nikogo to nie obchodzi. Tak samo, jak nauczycieli nie obchodzi jak dziecko prześladuje inne dziecko - bo po co się ma angażować i tracić nerwy: nie moje dziecko, nie moja sprawa. A że potem dziecko popełnia samobójstwo? No cóż, jak to pewien mega inteligentny internauta napisał: najsłabsi wypadają z gry. Obrzydliwe, niebywale nieludzkie, okropne,smutne - tak jak ta kampania...

Na koniec powiem jeszcze tylko tyle: jest we mnie tyle emocji i przeżyć, tyle doświadczeń wszelkich, tyle empatii i zrozumienia dla każdej sytuacji, że niewielu może się ze mną porównać.
Fakt, że to wszystko przetrenowałam na własnej skórze powoduje, że jestem w stanie pomóc każdej osobie i znaleźć rozwiązanie każdej beznadziejnej sprawy.
Dodając do tego solidne wykształcenie i lata pracy na trudnych rynkach daje pewność wyborcy, że sprostam zadaniu, że jestem ambitna, uparta i nic mnie nie powstrzyma. Ani nie złamie.
Nie mam pieniędzy na kampanię plakatową. Nie mam sponsorów. Nawet nie wiem czy mam przyjaciół. Wiem, że mam umysł: sprawny i otwarty,który może zrobić dużo dobrego dla nas, Polaków. Nie dla Polski, dla Polaków - dla ludzi. I to czyni mnie kandydatem idealnym. A na koniec dodam najgorsze: kadencja posła nie powinna trwać dłużej niż 8 lat, bo potem już zapomina, co to znaczy być zwykłym obywatelem.
Jeśli chcecie mieć te same figurki, które siedzą tam od lat: NIC SIĘ NIE ZMIENI. Bo po co ma się zmieniać? Jak nie będzie problemów to oni nie będą już potrzebni!
Pamiętajcie o tym 25 października.

Jeśli chcecie mieć taką posłankę z okręgu nr 20:


zagłosujcie na listę nr 3, miejsce nr 3. To ja.

niedziela, 27 września 2015

Manipulacja czyli jak media mącą w główkach polskich nieboraków na przykładzie Polska Times

Jest tak: wybory za niecały miesiąc i gorąco się robi wybitnie.
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam na własnym przykładzie, jak wielkie media czyli czwarta władza manipuluje opinią publiczną.
Jest taka gazeta #Polska_Times. I ona zorganizowała prawybory. Wygrani w tych prawyborach będą mogli przedstawić swoje sylwetki na łamach gazety. Wow. 
Dla kogoś , kto nie ma środków na kampanię to doskonały sposób na przekazanie informacji szerokiemu audytorium. Stawka dla takich ludzi jak ja jest wysoka.
Głosować można codziennie w różny sposób. Pewnego dnia ranking w okręgu nr 20 (warszawski obwarzanek) wygrałam... ja (dziękuję za zaangażowanie najbardziej zaprzyjaźnionym!). I cóż czytam: pierwsze miejsce w rankingu zajęła Monika Skowrońska z partii Razem na drugim zaś miejscu znalazł się .... (nie pamiętam nazwiska) z partii Niezależna.pl. Ok, normalny przekaz o dwóch najwyższych miejscach.
Na drugi dzień spadłam na drugą pozycję, wyprzedził mnie pan z ukochanej przez Polaków partii PiS. I co czytam: W dniu dzisiejszym pierwsze miejsce w prawyborach okręgu nr 20 zajął kandydat partii PiS - pan ... (i tu podane nazwisko). O drugim miejscu - cisza... jakaś Skowrońska z jakiejś partii Razem - kto by o tym pisał...
To się nazywa manipulacja: musimy pisać o tych, którzy dają pieniądze. Ci, którzy nie płacą muszą radzić sobie sami...
Ale to nie wszystko: w momencie, kiedy wchodzicie na stronę, aby zagłosować, zawsze pojawiają się trzy partie: PO, PiS i Niezależna.pl... i ich kandydaci... przypadek?
Żeby tego było mało: jak już oddasz swój głos (lub głosy) na Monikę Skowrońską, pod jej nazwiskiem i nazwą partii ZAWSZE pojawiają się dwa nazwiska: kogoś z partii PiS, partii PO albo z partii Niezależna.pl
I wiecie, co ? czuję się obrzygana. Tak, właśnie obrzygana: nieznana, niby nie licząca się partyjka, można ją olać. Mamy przecież takie cudowne partie, z ludźmi, którzy tam siedzą od czasu kiedy zaczęto produkować poloneza caro. Z tym, że poloneza już dawno się nie produkuje a ci ludzie nadal tam są. Tak pięknie podsumowała jednego z niezatapialnych posłów Marcelina Zawisza. To było piękne i w punkt, Marcelina. Brawo!
Tylko czemu Polacy są ślepi? Ja już chyba wiem: jedni mają gdzieś, drudzy słuchają bezkrytycznie i bezmyślnie tego, o czym mówią w telewizji oraz tego, co spada z ambony - jeszcze bardziej bezrozumnie i bezkrytycznie.
Szkoda, bo mamy piękny kraj. Po co go niszczyć?
A czwarta władza w tym wszystkim aktywnie pomaga... Żal

niedziela, 20 września 2015

Wybory parlamentarne Anno Domini 2015 czyli polityka, polityka...

Jako kandydatka na posłankę z ramienia partii nowej, mało znanej i z pewnością niedobrej ;) - sarkazm oczywiście - muszę zacząć myśleć politycznie i wiecie co? Doszłam do takiego wniosku: nie tylko PO stoi za porażką gospodarczą ostatnich 8 lat. 
BO KTO TWORZY W SEJMIE KOALICJĘ Z PO? POLSKIE STRONNICTWO LUDOWE ! Nasze kochane, dobrotliwe chłopy z PSL :). 
To oni, moi drodzy, razem z PO warzyli to piwko.
 Dlaczego o nich zapominamy? Ano dlatego, że PSL jest jedyną partią w Polsce nie do ruszenia, jedyną która od 25 lat wygrywa każde wybory. Ale jak to ktoś zapyta. Ano tak to: żadna partia nie ma większości w sejmie i zawsze potrzebny jest jej sojusznik. dziwnym trafem tym sojusznikiem zawsze jest PSL. 
I wiecie co myślę? Że układając się z innymi stała się taką dziwką polityczną: im jest dokładnie wszystko jedno kto będzie górą w każdych wyborach. W każdych wyborach PSL się układa: w zamian za koalicję wszystkie pociotki i powójki mają robotę. Obrzydliwość. 
Jak patrzę na pana Pawlaka myślę sobie: obrzydliwe być zawsze po tej samej stronie, byle blisko koryta, byle się najeść do syta. A co tam Polska, Polska bez rolników nie będzie istniała! Ha,ha, ha! powiedzcie to San Marino, Watykanowi albo Księstwu Monako! Ha,ha,ha, teraz wszystko można kupić - kwestia dobrej organizacji i wymiany towarowej. Możemy handlować byle czym i w zamian kupować co się chce. 
Trzeba tylko pomyśleć. Ale po co? 
Najłatwiej iść do wyborów i zaznaczyć krzyżykiem zawsze to samo nazwisko. Po co czytać i główkować? I zastanawiać się o co im chodzi? A dlaczego tak? Zastanawialiście się czasem dlaczego pani Ziuta, nie przepracowawszy nawet jednego dnia w swoim życiu, ale za to będąc żoną rolnika, dostaje wyższą emeryturę niż wasza spracowana matka? Pani Ziuta zawsze w futrze w kościole stała i stoi, elegancka a jakże, małżonek futro nabył, bo dopłatę z Unii dostał. Płacił za panią Ziutę śmieszne pieniądze na KRUS i dzięki nim pani Ziuta nie bieduje. A Ty wspomagasz spracowaną matkę bo jej emerytura jest śmiesznie niska. 
Taki to porządek rzeczy funduje nam polityczna dziwka trzydziestolecia. Bo rolnik ciężko pracuje. Tak, ja wiem, ale ja nie pracuję lżej, tyram po kilkanaście godzin dziennie, od wielu lat bez urlopu bo mnie na niego nie stać. Na futro też nie, bo Unia drobnym przedsiębiorcom nie funduje dopłat. 
To zostań rolnikiem , słyszę. 
Owszem , chciałam zostać rolnikiem, ale musiałabym z tymi moimi fakultetami iść do rolniczej szkoły zawodowej, do takiej, do której nikt po podstawówce nie chciał iść, bo to była żenada. Zatem muszę iść do zawodówki rolniczej, trzyletniej i wtedy - jak nie zmienią przepisów, kupić sobie ziemię i być rolnikiem! Proste? Ależ oczywiście! Już lecę...
Jeśli zatem szanowne towarzystwo z gmin rolniczych dalej chce kultywować niesprawiedliwość i nierówność społeczną to proszę bardzo lećcie i głosujcie na Pawlaka i świtę, niech siedzą w sejmie i są z zawodu posłami. 
Tylko powiedzcie mi jedno: co poseł, który od dwudziestu lat nie miał problemów z płacą, szukaniem pracy, niedostatecznymi środkami na wakacje dla dzieci albo książki do szkoły, wie o troskach i kłopotach zwykłego człowieka? Guzik wie. 
Dlatego głosujcie na partię Razem - w tym na mnie - my bardzo chcemy zmienić scenę polityczną w Polsce, rozwalić układy poprzez zmiany w ławach poselskich. Chcemy wprowadzić kadencyjność posłów, samorządowców, tak jak jest to w tej chwili z prezydenturą: dwa razy wystarczy, aby coś zmienić, aby nie zapomnieć jak wygląda prawdziwe życie, jak jest trudne i mozolne.

Pamiętajcie o tym wszystkim przy urnach w październiku. Dziękuję

 

poniedziałek, 7 września 2015

Luźna refleksja o imigrantach, polityce i wyrzucaniu mnie ze znajomych

W zasadzie nie wiem od czego zacząć. Tyle się dzieje od niedawna.
Nowa opcja bycia w polityce, nowe zderzenie Polski z uciekającą masą ludzką, nowe wieści odnośnie Stowarzyszenia...
To może od początku: zatem słowo ciałem się stało i startuję w wyborach parlamentarnych z ramienia partii Razem, lista numer nie wiem, ja jako numer 3. Tyle w temacie i póki co więcej nie będzie.
Fala emigracji od lat dotyka Polskę. Tyle, że do tej pory to była emigracja rodaków na zachód a teraz to fala wsteczna z ludźmi z Syrii i Afganistanu.
Nie ukrywam, że nie wiem jak się do tego odnieść. Z pewnością absolutnie sprzeciwiam się traktowaniu tych ludzi jak gówna i klęski żywiołowej. Pokazują nam filmy, gdzie po przejściu tłumu imigrantów zostaje brud i smród. Odrażające zwyczaje zostawiania syfu tam gdzie się stoi a potem idzie się dalej. Agresja tłumu z torbami z dobytkiem. Bez paszportów ani innych dokumentów. Bez znajomości żadnego europejskiego języka.
Tu się zatrzymam na chwilę: przyznam, że byłam zdziwiona, bo do jakiegokolwiek kraju arabskiego człowiek na wakacje się udał, wszędzie miejscowi mówią we wszystkich językach świata. Zaraz nożyce się odezwą, że to Turcja albo Egipt i to co innego. Może. Dla mnie osoby o oliwkowym zabarwieniu skóry są nie do odróżnienia, tak jak rasa żółta. Więc może krzywdzę, ale mam wbite w tył głowy, że oliwkowy człowiek zawsze ma łatwość władania wieloma językami. Ale pewnie ci, którzy wylądowali u nas mają inaczej. Okej. Bez znajomości języka, bez znajomości naszych zwyczajów i kultury. Ze swoim Allahem, którego boję się najbardziej, dlatego, że go nie znam. Mam tylko jedno z nim skojarzenie: obcinanie głów innowiercom.
I znowu można mi zarzucić, że to stereotyp, że islam to religia pokoju, że katolicy też krucjatami walczyli z niewierzącymi. Fakt niezaprzeczalny. Tylko starałam się sobie przypomnieć ostatnie 5 lat pod kątem zabijania chrześcijan przez muzułmanów/islamistów i odwrotnie. Kojarzę tylko porwania rasy chrześcijańskiej i w następstwie porwań ścinanie im głów a potem umieszczanie nagrań z egzekucji w internecie. W drugą stronę - nic.
Przypominają mi się wybuchające bomby podłożone nie przez chrześcijan i nie w krajach muzułmańskich/islamskich tylko w "innowiernych". W drugą stronę - nic. Chociaż interwencje zbrojne, w imię ratowania pokoju na bliskich wschodzie można wziąć za takie podkładanie bomb. Zatem w bombach jest 1:1 (uogólniam i w ogóle). Ale w ścinaniu głów i porywaniu ludzi przegrywa wiara chrześcijańska.
Idziemy dalej: uchodźcy nie chcą uciekać do krajów ościennych. To znaczy te bogate kraje ich nie chcą. Dlaczego? Nie wiemy. Uchodźcy zatem uciekają przed wojną dalej, do konkretnych krajów: chcą do Niemiec i Anglii. Nie chcą zostać ani w Polsce, ani na Węgrzech ani na Słowacji. Dlaczego? Przecież chcą jedynie chronić swoje życie, więc powinno im być obojętne dokąd uciekają - byle dalej od wojny. Ale tu tak nie jest. Uchodźca chce do Niemiec. Dlaczego? Nie wiem (tzn. mogę się domyślać, ale nie będę forować swojego punktu widzenia, gdyż nie jestem uchodźcą i nie wiem co mu w głowie siedzi).
Dalej: zgodnie z europejskim prawem, mogą uciekinierzy ściągnąć do Europy całą swoją rodzinę. Załóżmy zatem, że taki Abdullach ma 3 żony. Jaki status będą one miały w Eurolandzie, gdzie wielożeństwo jest zabronione? Rodzina to czy nie? Powiedzmy, że nie, bo zabronione. Skoro na tym etapie uchodźstwa ci ludzie zachowują się agresywnie (nie wiem, czy to stres, czy stan ducha, czy bezradność, czy charakter to powoduje) to jaką agresję wzbudzi w nich zakaz sprowadzenia drugiej i trzeciej żony? Spalą nam sejm? No, to akurat by się przydało bo i tak nic tam mądrego się nie dzieje. Ale powiedzmy sobie wprost: jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo obywateli z tamtych krajów? Jesteśmy w stanie zapewnić je obywatelom naszym? Przecież teraz policja lubi tylko łapać kierowców za przekraczanie prędkości i babcię za zabór mienia w postaci batonika. Innych się boją. Nie wiem, jak jest w innych krajach, może tam siły porządkowe są bardziej odważne.
Podsumuję: nie wiem, jak rozpoznać kogoś kto ucieka przed wojną i chce asymilować się w nowym miejscu - jakim bądź byle bezpiecznym.
Nie wiem, czy są w stanie pracować i wysyłać swoje dzieci do polskich szkół.
Nie wiem, czy jest miejsce w naszej gospodarce dla nich, skoro rodacy pracują na śmieciówkach a za granicą jest różnie.
Tak sobie myślę, że każdy kij ma dwa końce: bezapelacyjnie uciekającym przed wojną trzeba pomagać. Ale też trzeba mierzyć siły na zamiary. Trzeba wiedzieć, czy rzeczywiście ten oliwkowy człowiek jest uchodźcą czy tylko islamskim bandytą.
Ja nie wiem jak to rozwiązać, ale wiem jedno: nic na szybko, nic na siłę, żeby tylko słupki rosły. Wiem też, że oni nie mogą czekać. Zatem niech sztaby kryzysowe Europy określą drogi działania, wyznaczą miejsca postoju dla tych ludzi a potem sprawdzą każdą jedną istotę, która tu dotarła. Człowieka za człowiekiem. A potem jasny przekaz: nie nosimy u nas burek, nie zabijamy kobiet bo facet się na nią spojrzał, nie brzezamy dziewczynek, nie wydajemy ich za mąż przed ukończeniem 18 roku życia, dzieci wysyłamy do szkoły a nie żebrać na ulicę czy orać pole. Nauczyć ich naszych porządków. Jeśli tego nie akceptują - muszą wybrać sobie inne miejsce do życia. Nic na siłę. I sprawdzać to tak długo, aż się sprawdzi wszystkich. I nauczy i przekona do naszych porządków. Wtedy nie musimy się bać.

A co na to wszystko nasze społeczeństwo? Społeczeństwo opętała fala hejtu. Dlatego pewnie niektórzy po poznaniu mojego punktu widzenia wywalili mnie ze znajomych na FB. Buu, już się popłakałam i mi przeszło.
Z tego i innych powodów, o których pisałam wcześniej: moi drodzy, wracam do swoich podstaw: do mojego Stowarzyszenia, które już niedługo mam nadzieję zarejestrujemy i ruszamy pełną parą. Bo żeby mieć dobre społeczeństwo, trzeba mieć w nim dobrych ludzi: mądrych, tolerancyjnych, otwartych na inne, ludzi.
Stowarzyszenie "Inni-Nie-Winni" będzie pracować nad tym, by dzieci były tolerancyjne i mądre.
By były dobre.
Tego nam wszystkim życzę: rozwagi, mądrości i tolerancji - bo wszystko ma swoje granice. Polska i Europa również. I cierpienie ludzkie też.

wtorek, 14 lipca 2015

smutku ciąg dalszy a w nim APEL do nadludzi, co wiedzą wszystko lepiej,

ten blog zaczyna powoli się stawać nie polityką w kolczykach ale polityką społeczną, bo dziś znowu temat o słabszych, mniej szczęśliwych (mam tu na myśli wyrażenie "mieć szczęście" a nie bycie szczęśliwym).

Przeglądam headliny: pierwsi chrześcijańscy uchodźcy przyjechali do Polski. A w necie - HEJT. Rodzinie z jedenaściorgiem dzieci spłonął dom - w necie HEJT. Niepełnosprawna blogerka popełniła samobójstwo - HEJT.

I my nie skupiamy się na tym: jak pomóc, tylko jak by tu przywalić: a bo jak jedenaścioro dzieci to patologia.
Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy: co czują te dzieciaki, które być może przez przypadek będą miały możliwość przeczytać w internecie o swojej rodzinie: patologia.
Dla mnie to jak biskupia "bruzda dotykowa dzieci z in vitro". czyta o tym dziecko i ... z pewnością czuje się doskonale: zajefajnie: chodzę do szkoły, jestem normalnym dzieciakiem, mam dziesięcioro rodzeństwa i ... jestem PATOLOGIĄ, bo mam liczną rodzinę. Albo jestem z in vitro i jestem gorsza, bo mojej rodzeństwo zostało zamrożone na śmierć, bo mam bruzdę albo nie wiem co jeszcze wymyślą te czarne ćpuny by dowalić myślącym inaczej.

Internauto, zanim nazwiesz kogoś patologią, zanim napiszesz wzniosły tekst o stosowaniu prezerwatyw, POMYŚL czy nie robisz komuś przykrości "wyrażaniem swojego zdania" , czy nie zabijasz w nim poczucia własnej wartości, czy go po prostu nie krzywdzisz.

Nie jesteśmy na miejscu kogoś innego i nigdy nie będziemy.
Uwielbiam stwierdzenie mojej matki: "ja na twoim miejscu..." GÓWNO! nigdy nie byłaś , nie jesteś i nie będziesz na moim miejscu.
Tak jak Ty, drogi hejterze "wiedzący wszystko lepiej  i mający swoje zdanie, przeszywające serce jak nożem tego, na którego miejscu nigdy nie będziesz, a którego to zdania nie omieszkasz umieścić pod postem tvn24.pl ".
Przystańmy na chwilę i pomyślmy: są ludzie, dla których najważniejsze jest słowo boże przekazywane przez kościół, chodzi człowiek tam w celu odmóżdżania bo tak robił ojciec i dziad i pradziad pewnie też (nie rozumiem tego, ale tak bywa, nad wyraz często!). Obecnie święty Jan Paweł II, nasz rodak, głosił wszem i wobec, że prezerwatywa to zło a jak bóg dał dzieci to i da na dzieci (zasłyszane gdzieś), że "idźcie i zaludniajcie ziemię". To jak ma się ten nieszczęśnik zachowywać? No zgodnie ze słowem bożym oraz jego wolą. Tacy ludzie boją się bardziej ognia piekielnego (którego nikt nigdy nie widział) bardziej niż urzędu skarbowego.
Ja teraz nie oceniam, tylko próbuję (podkreślam słowo próbuję) wejść w skórę takiego prostego człowieka, który żyje zgodnie z wolą swojego najwyższego. No więc rodzi się dziecko jedno po drugim. A kto da na edukację, na wychowanie, na to, na śmo i owo.
W międzyczasie przypomnę, że headline był o tym, że ludziom spłonął dom i nie mają dokąd pójść.
I grzmi wesoło internetowe hejterstwo, że za nasze podatki (najgłośniej krzyczy ten, co pracuje na czarno i nic nie płaci, albo jest na umowie śmieciowej i płaci grosze) te dzieci patologia utrzymuje.
I zostają ludzie patologią chociaż być może nigdy tam patologii nie było. I zostają dzieciaki napiętnowane. Tak jak kiedyś Dominik, ze śmiercią którego nigdy się nie pogodzę.
I idą w świat z zerowym poczuciem wartości...
A teraz pomyśl drogi hejterze, ze to spotyka ciebie. Fajnie, co? Ktoś stwierdził, że skoro masz tyle dzieci albo tyle rodzeństwa to nie jesteś nic wart. Zajebiste, prawda?

Ale ty nie jesteś na ich miejscu, ty masz tatusia w banku i mamusię w Mordorze i najki na nogach i najnowszy laptop, dzięki któremu możesz oceniać innych i wyrokować co się komu należy.
Tak  jak uchodźcom, którzy uciekli przed prześladowaniem. "Ale nie mamy pieniędzy dla swoich a przyjmujemy jakichś uchodźców" - grzmią tysiące znawców tematu.
A dlaczego nie mamy pieniędzy? Bo rządzący kiepsko rządzą!
No to przestańmy pluć na siebie nawzajem i zmieńmy rząd, żeby pieniądze były i na naszych i na innych.
Skandynawia to potrafi, Niemcy potrafią a my nie? Potrafimy, tylko trzymamy cwaniaków w pięknym budynku na ulicy Wiejskiej. Tych samych od 20 lat! Jeśli nie zrobimy tam wietrzenia - nigdy nie będzie pieniędzy na nic - bo tym, którzy stoją u steru, kasa wycieka między palcami, nie radzą sobie ale ciągle chcą tam trwać. Kto by nie chciał za 12 tysięcy miesięcznie?

Zatem pomyśl internetowy znawco tematów wszelkich, zanim napiszesz coś "najmądrzejszego pod słońcem" czy nie zabijasz kogoś tym idiotycznym stukaniem w klawiaturę.
I wysil się w końcu i przestań głosować na te same gęby a wtedy być może okaże się, że na wszystko wystarczy, bo najważniejsze to prawidłowa redystrybucja dóbr, gdzie nie ma miejsca na łapówki, przekręty i jedzenie u Sowy.

W związku z powyższym i wszelkimi złymi rzeczami, które dzieją się ostatnio, powołam do życia Fundację, której znak firmowyw postaci bransoletki, umieszczam poniżej:


wtorek, 30 czerwca 2015

... post mortem...

Dziś są moje urodziny. Otwieram facebooka. Pięćdziesiąt życzeń życia w zdrowiu i szczęściu, robi mi się ciepło na sercu. Fajnie, ludzie chyba mnie lubią, skoro dobrze mi życzą. Nawet ci, których znam tylko wirtualnie -  takie znajomości też są ważne, silne, dobre. I nagle to:
http://www.polskatimes.pl/artykul/3918853,biezun-14letni-dominik-popelnil-samobojstwo-w-liscie-pozegnalnym-napisal-jestem-zerem-video,id,t.html#komentarze
Czternastoletni chłopiec ma dość życia, popełnia samobójstwo. Ma dość życia, które się jeszcze nie zaczęło. Na zdjęciu ładny, delikatny, zadbany chłopiec. W wieku mojej córki. Czternaście lat, tak mało, tak krótko. W klasie lubiany, w podstawówce dobry uczeń, w gimnazjum zaczynają się kłopoty... Odkąd stworzyli to dziwadło pod tytułem gimbazy zastanawiałam się jak ustrzec przed tym dziadostwem moje dzieci. Przy starszej poszło automatem: nadwrażliwa, delikatna, chowana pod szkłem, poszła do szkoły prywatnej i taką skończyła na ostatniej klasie gimnazjum. Prywatna to prywatna, się płaci, się wymaga, jakoś poszło chociaż pamiętam spiny: z dziećmi, nie z rodzicami, rodzice okazali się mądrymi opiekunami. Młodsza- dusza artystki, znowu delikatna, ale z powodu choroby lokomocyjnej niemożliwy dojazd do warszawskiej prywaty. I ze względu na drastyczny spadek dochodów. Lokalne gimnazjum, niby najlepsze w okolicy, ale różnie bywa. Dziecko z pięknym kolorem sarniego brązu na głowie - nieprzeciętny kolor drażni gimbazę, jest hejt, płacz i wieczorne zbrojenie na następny dzień. Przetrwaliśmy dwa lata, został ostatni.
I rusza ci wyobraźnia: a gdyby to Twoje dziecko nie wytrzymało psychicznie? Podejrzewam, że połowa jest na granicy histerii, hormony wariują, huśtawka nastrojów to tylko preludium. A tu bach: zmieniasz środowisko i musisz się w nim odnaleźć. A za trzy lata, jak już ogarniesz ten temat; znowu bach! I znowu przeprowadzka. Tym razem do szkoły średniej. I miotamy tymi dziećmi, wystawiamy je na próbę. Niektóre kończą się tragicznie, jak w przypadku tego chłopca, zadbanego , delikatnego, który nie wchodził nikomu w drogę. I przypomniał mi się wykład jednego z księży podczas jednej prelekcji o złym gender (poznawczo trzeba tam bywać, bo postulaty wroga znać trzeba). I słuchałam jak żaba grzmotu, że jak bóg stworzył człowieka  jako chłopa to musi być chłopem ten chłop a nie chodzą takie dziwadła nawet w sejmie (to o posłance Grodzkiej). I wracają dzieci do domu a potem do szkoły, idą na religię (zaprawdę nie wiem po co) a po religii - znęcają się nad kolegą. Bo tego uczy bogobojny ksiądz: że chłop to ma być chłop a nie jakiś delikatny i zadbany. Chłopu mają śmierdzieć pachy a włosy mają być w nieładzie a najlepiej na zapałkę - jak z wojska. Bo chłop to chłop. I wychodzą bogobojni ludziska z kościoła i gnoją wszystkich niechłopów, którym nie jedzie spod pach. I dokopać innemu. Jaka tęcza? Tęcza to zło! Homoseksualizm nie istnieje! Takich trzeba leczyć (to księża - oni stawiają najlepsze diagnozy, szkoda, że nie leczą raka). I idą dzieciska do szkoły i dają czadu - przecież słyszeli w niedzielę, a potem na religii kapłanka mówiła.... Najsłabsi nie dają rady, czują , że doszli do ściany. A to dopiero czternaście lat. Tyle życia przed nimi. Przetrwają najsilniejsi, ci śmierdzący pod pachami - prawdziwe chłopy. Jeee! Chcemy takich? Ja nie, dziękuję, nie chcę śmierdziela w domu na kanapie przed telewizorem. A co jest NAJGORSZE, NAJOBRZYDLIWSZE I TO, CO SPOWODOWAŁO, ŻE PIERWSZY RAZ W ŻYCIU MOJE URODZINY  STAŁY SIĘ KOSZMAREM? Komentarze pod artykułem: i "dobrze że zdechł" nie odniosę się do tego, bo nie warto brudzić sobie klawiatury, ale to pokazuje CZYM się stajemy, bo z pewnością nie KIM. Obwiniam kościół, obwiniam debilny system edukacyjny, który poniewiera tym niedojrzałym, rozedrganym materiałem jak workami z cebulą. Wstyd mi za was, klechy, wstyd mi za wszystkich, którzy się z wami zgadzają. Wstyd mi za każdego kretyna, który jest nauczycielem z rozdartą gębą. Każdy, który przyczynił się do śmierci chłopca - do piekła! Tyle wam życzę w dniu moich urodzin. A mamie chłopca współczuję jak nikt na tym świecie: ja mam córcię w wieku jej synka. I zbieżność imion: Dominik i Dominika... Ja ją ciągle mam i walczę co dzień, żeby dała radę. Współczuję Pani, jak nikt na świecie. nic więcej nie mogę zrobić.
Na pohybel czarnym i czerwonym, jak mawiał Franz Maurer i Olo Żwirski. Na pohybel! Za śmierć dziecka....
Dziś kolczyków nie będzie, bo to moje urodziny.

piątek, 15 maja 2015

Uchodźcy z Polską w tle

Dziś nie jestem wściekła, dziś nie jest mi wstyd za krajan. Ja nawet nie jestem oburzona. Dziś, drodzy państwo, ręce mi opadły. Czytam, że ludzie z Afryki uciekają z całym dobytkiem, z dziećmi, czasami nawet z żywiną, byle dalej od przeklętego czarnego lądu. Byle bliżej do miejsca, gdzie cię w nocy nie zasiepią maczetą, gdzie nie odetną żonie piersi i nie zgwałcą wszystkich córek jakie masz i nie porwą chłopców do "armii" miejscowego watażki. Gdzie jest wody pod dostatkiem. I może jest też miejsce dla nich, dla uciekinierów. Może będzie dach nad głową, może wreszcie spokojna, przespana noc i dzień, w którym każdy będzie mógł się wykąpać i napić do syta. Może znajdzie się miejsce, gdzie nieszczepione czarne dzieci będą mogły nauczyć się czytać i liczyć. Ludzie uciekają w lukach ładunkowych starych łodzi, w brudzie, w ścisku, byle dalej od miejsca, gdzie są mordowani, prześladowani, zmuszani do wyznawania religii albo zabijani za odmowę klepania pacierzy. Nie, nie są szczepieni, bo dlaczego mieliby być? Czy Ministerstwo Zdrowia Algierii, Somalii czy Sierra Leone kupuje szczepionki dla swoich obywateli? Może czasem dostaje od WHO albo ONZ. Ale rzadko wykorzystuje. Z różnych względów. Polityka panująca na kontynencie afrykańskim przeraża. Tam życie ludzkie znaczy tyle co życie wołu. Tylko, że wół nie umie strzelać. Nie ma ludzkiej godności i poszanowania. Masz broń - masz posłuch, bo przecież strach to nie szacunek.
I płyną ci nieszczęśnicy do Europy - bo tu słyszeli, że jest raj: nikt do nikogo nie strzela, nie pali domów ani nie zmusza do modlitwy 6 razy dziennie. Podobno w Europie można spokojnie żyć.

Lata osiemdziesiąte zeszłego wieku, środek  Europy, Polska. Dwoje dorosłych i dziecko śpiesznie pakuje walizę. Jedną, bo nie mają więcej, wszystko sprzedali: pokój z kuchnią po babci, szafę i regał, nawet na wersalkę znalazł się chętny. Został  tylko komplet kryształowych kieliszków, "kiedyś po nie wrócimy, to po babci, jedyne, co ocalało" i czego nie chcieli sprzedać. Pośpiesznie wsiadają do samochodu kolegi i jadą 400 km na lotnisko Chopina  w Warszawie. Stamtąd lecą do USA, na lipne zaproszenie do "rodziny", lecą na "urlop" trzeba tylko dobrze odegrać swoje role. Walizki nie będą sprawdzać, bo co można z Polski wywieźć do Ameryki? W paskach od spodni wszyte dolary - wszystkie kupione na czarnym rynku, byle tylko nie grzebali tam, na miejscu , w Chicago.
Udaje się uciec, pierwsza wizyta w kraju - po 20 latach, dziecko skończyło Princeton jako najlepsza studentka na roku. Pracuje dla korporacji, rodzice - polscy inżynierowie - również, on jest dyrektorem w firmie komputerowej, dom na przedmieściu, dwa samochody - standard. Przyjeżdżają do Polski, bo tęsknią za najbliższymi i ... za smakiem jedzenia. Jedzenie w USA jest niedobre, plastikowe, wielokrotnie przetworzone. Czy żałują ucieczki? Nie, nigdy nie żałowali tej decyzji, żyje im się dobrze, nie utrzymują kontaktów z polonią, mają międzynarodowe towarzystwo - większość uciekinierzy z krajów, w których nie dało się normalnie żyć, wieża Babel. Nikt ich nie prześladuje, nie mówi spieprzaj z mojego kraju. Amerykanie, Austriacy, Włosi pomogli wieku Polakom uciekającym z kraju przed i po stanie wojennym.

Rok 2015, Polska. Unia informuje, że ze względu na wielką falę emigrantów z Afryki i masowe utonięcia w morzu śródziemnym, trzeba wyciągnąć do uciekinierów pomocną dłoń. Stworzyć miejsca dla uchodźców. Tak jak dla nas kiedyś: obozy dla uchodźców we Włoszech, w Austrii - o tych wiem, znam ludzi, którzy w nich byli. Uciekli przed "komuną", przed więzieniem za Solidarność. Jesteśmy członkiem Unii, dzięki niej mamy dostęp do wielu uczelni w Europie, dostajemy pieniądze na nowe autostrady, szkoły, na innowacje i rozwój, na rolnictwo. Nie mówię, że za darmo, nie mówię, że nie bez zobowiązań.
Ale jesteśmy w Unii i musimy przyjąć uchodźców. I rzygać mi się chce, jak słyszę, że to brudasy i nie szczepią swoich dzieci. Niektórzy polscy rodzice też nie szczepią i co ? Wypędzimy ich do Afryki? Wszyscy u nas - mimo swobodnego dostępu do wody, są czyściochami? Śmierdzieli i brudasów można spotkać wszędzie, u nas również. I tych niemyjących się też wypędzimy?
Mamy szansę pomóc ludziom uciekającym przed głodem, biedą , reżimem i nie wiadomo czym jeszcze. Pomóc po ludzku. Kraj, w którym jest co najmniej połowa głęboko wierzących w boga (nie w kościół, w boga) pisze takie komentarze w necie, że strach mnie ogarnia i panika. Jesteśmy narodem potworów. Po co potwory co niedziela lecą do wielkich budowli z krzyżem na wieży? Poudawać że są dobrzy? Że kochają ptaszki, kwiatki, bozię i innych ludzi?
Rzygac mi się chce jak czytam nienawiść, nie widzę jej tylko czytam.
Wiecie w ogóle co to jest litość?
Nic nie wiecie. I macie przyjąć tych ludzi z godnością.
Skąd wiecie, że są śmierdzielami i leniwcami? Leniwemu chciałoby się przechodzić tę potworną drogę ucieczki? Leń woli siedzieć pod palmą i poczekać aż ONZ zrzuci jedzenie, albo orzech palmowy sam spadnie na ziemię. Leń zostaje, bo mu się nie chce zarobić na "bilet"do lepszego życia.
A Ty, polski patrioto, katoliku, zastanów się czasem nad sobą. I przypomnij sobie, kiedy ktoś ci ostatnio pomógł. Teraz możesz się odwdzięczyć. Samolubna nędzna jednostko. Może Twój bóg w którego tak wierzysz i którego tak chętnie co niedzielę próbujesz oszukać, doceni ten jeden sensowny gest i kto wie, może nawet trafisz do nieba, może nawet nie kociego.

środa, 13 maja 2015

Bajka o Czerwonym Kapturku. Bez wilka, ale tylko pozornie

Dziś opowiem Wam bajkę o Czerwonym Kapturku, który zjadł Babcię. Wilka w tej bajce nie ma, chociaż nie do końca. On jest ale na zapleczu. Siedzi sobie i zaciera łapy, bo jego scenariusz zaczyna się ziszczać. Do drugiej tury wyborów przeszedł namaszczony przez wilka Czerwony Kapturek: radosny szczypiorek, który podskakuje w swym ślicznym, dobrze skrojonym garniturku i mówi, że on osobiście zajmie się sprawą pielęgniarek, przekonuje patrząc w oczy wyborcom, że zrobi wszystko, żeby było dobrze. I pewnie tak myśli, że mu się uda, bo jest wyjątkowo przekonujący, ten Czerwony Kapturek. Nie wie jednak niebogie dziecię, że Wilkowi nie chodzi o dobro pielęgniarek. Wilk jest rządny krwi, w końcu to drapieżnik a nie owieczka.
Ale co się stało w bajce z Babcią? Przecież Babcia jest zawsze najfajniejsza i w rankingu dziecięcych marzeń zawsze usadowi się na samej górze. Babcia przytula, zakleja plastrem starte kolana i piecze szarlotkę. U Babci fajnie jest na wakacjach, bo można robić wszystko, nawet dostać lody na bolący brzuch (a nie nospę jak każe durna reklama).
Niestety, Babcia, z racji wieku i powolnego odseparowania się od rzeczywistości, okazała się irracjonalna. Nie wie, jak teraz trudno o pracę, nie ma pojęcia, że za 2 tysiące nie da się utrzymać trzyosobowej rodziny a singiel z takim dochodem nigdy nie kupi sobie mieszkania. Babcia została mentalnie w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy jeszcze nie była Babcią. Szkoda, bo traci na rzecz Czerwonego Kapturka, który może i chce dobrze, ale z pewnością mu się nic dobrego nie uda. Wilk nad tym będzie czuwał. Po wygranej Kapturka spodziewajmy się pomników Lecha Kaczyńskiego i Jana Pawła II na każdym większym placu. Wilk z dwóch bogu ducha winnych ludzi zrobi Stalinów Rzeczypospolitej. Będziemy musieli klękać przed ich figurami i modlić się za ofiary smoleńskie dopóki żyje Wilk. Z tego ,co pamiętam Jan Paweł nie lubił bałwochwalstwa  i nie chciał mieć swoich pomników. Zapomniano o jego woli.Albo tę wole zignorowano. A przecież większość rodaków uważa JP II za wielkiego Polaka. To dlaczego nie szanujemy jego woli i poglądów? Bo tak naprawdę mamy to gdzieś. Chcemy po swojemu i tyle, co tam czyjaś wola. Wilk tez tak chce i koniec. Jego wola jest bardziej "wolsza". Będą pomniki, będą miesięcznice, będzie religia w szkołach i hosanna w zakładach pracy. Będziemy się o wszystko musieli modlić bo partia Wilka nie zawalczy o lepszą Polskę, tylko o kult jej samej. No i na końcu: będziemy mieli króla: Jezusa. Bo premier i prezydent to mało, będziemy jedynym krajem na świecie, który ma tylu władców i taką stawkę najniższej krajowej. A kto bogatemu zabroni?
Coraz więcej ludzi twierdzi, że woli Kapturka bo może on w końcu coś zmieni.
Ja mimo wszystko stawiam na Babcię: Babcia już się wystraszyła, że Polacy na nią nie zagłosowali, że jej szarlotka to nie wszystko. Partia babci musi się teraz spiąć, bo przegra jesienne wybory. Czego zresztą tej partii życzę z całego serca, bo wcale nie interesują się życiem Polaków, chcą zrobić z naszego kraju zaplecze produkcyjne unii europejskiej. Tak, bądźmy szczerzy, powoli stajemy się kolonią unijną: niskie płace, coraz mniej praw, coraz mniej wolności. Popatrz dookoła: zapytaj ojca, czy za taką Polską tęsknił. Mój mi już powiedział, prosty robotnik: przehandlowali Polskę, dziecko, miała być wolność a ja czuję się teraz bardziej zniewolony niż za komuny. Tak mi powiedział mój 69 letni tata.
Tylko, czy chcemy do tej całej bryndzy dołożyć wściekliznę Wilka i jego watahy? Ja nie, wybieram Babcię mimo jej demencji a potem pomyślę, co zrobić do jesieni, żeby i Babcię i Wilka z jego Czerwonym Kapturkiem odstawić do lamusa. Partia Babci teraz będzie robić wszystko, żeby wygrać jesienne wybory! Polacy! Trzymamy ich w szachu! Możemy teraz wyjść na ulice i wygramy każdy spór! To jest nasz czas! Szarlotkę upieczemy sobie sami a z Wilka i Czerwonego Kapturka już pora wyrosnąć.
Czego wszystkim Polakom życzę.

I stawiam na ostrość: czerwień, czerń a zieleń jest kolorem nadziei, którą zawsze trzeba mieć:



wtorek, 12 maja 2015

Opowiem Wam bajkę jak ktoś palił Polskę...

a zrobił to na życzenie Polaków, którzy wybrali go swoim prezydentem.
Pisałam wcześniej, że tak naprawdę prezydent nie ma wielkiej siły sprawczej jeśli chodzi o rządzenie państwem.
I to wszystko prawda.
Pamiętajmy jednak, że jesienią znów pójdziemy do urn i wtedy musimy bardzo rozważnie wybrać naszych przedstawicieli do sejmu.
Wyobraźmy sobie, co się stanie, gdy niejaki Duda Andrzej, lat 42 zostanie prezydentem Polski. Najpierw zapadnie głucha cisza u mnie w domu a za oknami - też cisza... bo w naszym okręgu wyborczym wygrał Bronek Komorowski. Nie, to nie był mój kandydat, mój nie załapał się do dogrywki. Ale cieszy fakt, że podwarszawska ludność nie chce mieć reprezentanta swojego kraju w postaci konserwy w całkiem jeszcze świeżym wieku.
Nie chce człowieka, który stwierdził, że w sprawie in vitro zadecyduje za niego episkopat! A generalnie to za in vitro powinno zamykać się ludzi do więzienia!
Nie chcę prezydenta, który uważa, że najbiedniejszym trzeba dawać za każde urodzenie dziecka 500 zł, bo wtedy rodzi patologia. Normalny człowiek wie, że 500 zł na całe życie dziecka - jego naukę i wychowanie nic nie znaczy. Tu jest potrzebny zdrowy system wsparcia dla ludzi mających dzieci - wszystkich ludzi, którzy zgłoszą taką potrzebę. Z pewnością będzie grono, które takiego wsparcia nie chce. I będzie takie, które tego potrzebuje. Tutaj jest praca do wykonania, a nie wspieranie rozrodczości ludzi nieodpowiedzialnych, których omami 500 zł, bo ile wódy można za to kupić!
Nie chcę prezydenta, który jest marionetką Kaczyńskiego Jarosława. Bo tak jest. W PiS rządzi niepodzielnie jedna osoba: JK i nikt nie ma tam nic do powiedzenia. Jarek będzie kazał Andrzejowi obrazić się na Rosję: za brata i za Smoleńsk, no to mamy konflikt zbrojny. Już społeczeństwo zapomniało co to znaczy Ruski w Polsce? Mało nam krzywdy zrobili kochani sąsiedzi? Niestety, to jest polityka - nie musimy ich kochać, ale musimy się z nimi układać, bo są tuż za miedzą i nic tego nie zmieni, chyba, że Chiny przesuną się mocno na zachód, czego też sobie zbytnio nie życzę, bo to naród nazbyt sumienny w wykonywaniu poleceń.
Nie chcę prezydenta, który najpierw mówi: Bóg  a potem Ojczyzna. Nie ukrywam, że nie jestem wierząca, nie ukrywam, że od kilku lat: ochrzczony niewierca, wybierzmowany nawet. Nie dał się tylko wydać za mąż przed ołtarzem, już wtedy zaczął zadawać pytania, na które do dziś nikt mu nie jest w stanie udzielić odpowiedzi. Zatem nie chcę żyć w kraju w którym Chrystus jest królem.
Bo nie mamy króla, mamy prezydenta i premiera. Tam , gdzie są królowie nie ma prezydentów i odwrotnie. Dziwię się zatem Dudzie Andrzejowi, który uznaje aneksję Polski przez Jezusa, że wybiera się na urząd, który nie powinien mieć miejsca przy królu. Albo rybka albo akwarium.
Nie chcę prezydenta, który uważa, że ludzie homoseksualni powinni się leczyć. Sam Duda też powinien się leczyć, na homofobię.
I nie chcę kogoś kto jest tak słodko pierdzący jak on - nie ufam takim ludziom. Ktoś mi wczoraj powiedział, że Komorowski udaje liberała a nim nie jest. Nie wiem czy udaje, z tego co mówi wywnioskowałam, że nie jest liberałem, jest raczej konserwatywny w poglądach. I nie jest słodko pierdzący. Jest jaki jest, nie idealny, ale lepszy rydz niż nic.

I na koniec: jeśli teraz wygra Duda, w jesiennych wyborach wygra PiS. Bo tu już będzie efekt domina: peany na cześć, gloria i chwała bohaterom ze sztabu wyborczego.
... Jeśli dadzą radę przy tych wyborach, dostaną skrzydeł i szwungu, zrobią wszystko, pójdą jak walec, wygrają jesienią.
A ja, żyjąca nie po bożemu, w patchworkowej rodzinie, bez ślubu, spokojnie spakuję najpotrzebniejsze rzeczy i poproszę o azyl polityczny w Grecji. Tam jest teraz kryzys a ja jestem dzieckiem kryzysu,  z przyzwyczajenia będzie mi w Grecji dobrze.
I co najważniejsze: tam jest ciepło i już mnie prywatna firma gazownicza PGNiG nie oszuka na gazie. Bo mi nie będzie potrzebny.
Załapię się do zbierania oliwek a potem zostanę dyrektorem pola. Dożyję tam późnych lat, spokojnie pracując do końca moich dni, bo w Grecji nie ma nimbu młodości - jak u nas.
A i naród polski odetchnie bo jednego bezbożnika mniej, to znaczy trzech bezbożników, bo ja, on i ono. Drugie ono już za chwilę wyjedzie, bo mamusia kazała uciekać daleko na studia. I ucieka. Będę tęsknić, ale zrobię wszystko żeby jedno i drugie ono tu nie wracało. Bo mają mieć szczęśliwe i spokojne życie.
Na wiecznym polu walki i zgliszcz nic nigdy nie urośnie.

To miała być bajka a zrobiła się z niej przepowiednia czarownicy.
Mimo to, pomyśl, Polsko.
Bo ja się okropnie denerwuję, czego efektem jest to:




środa, 6 maja 2015

Likwidacja ZUS, PIT i CIT a ostatni gasi światło

Słucham Korwina i jest mi smutno. Smutek ten jest spowodowany stadem baranów, którzy cieszą się na słowa: zlikwidujemy ZUS. Nikt z cieszących się nie pomyśli o jednym: w tym molochu od 50 lat ludzie w każdym wieku produkcyjnym składają swoje obowiązkowe składki. I ci, którzy mają lat dwadzieścia i ci w wieku sześćdziesięciu dwóch lat. Ci pierwsi nie będą płakać, bo muszą nauczyć się odkładać, ale też nie do końca. Ci ostatni mają problem, bo całe życie wierzyli, że dzięki ZUS otrzymają na starość jakieś wsparcie, jakie by ono nie było, to zawsze muszą coś zapłacić. I teraz nagle - ZUSu brak, bo ludzie dobrowolnie masowo przestają wpłacać składki. Ci, co już są na emeryturach - nie otrzymują ich, bo skąd brać pieniądze? Zaczynają wyprzedawać majątek albo decydują się się na lichwiarską odwróconą hipotekę, dostają za nią 400 zł i tak pogrążają się w nędzy i wychodzą na ulice, aby żebrać. Co na to Korwin? A nic - co mnie to obchodzi? Ja się wokół rządu kręcę od 25 lat, znam wszystkich i wszyscy znają mnie, lubią mnie kobitki mimo, że mam obrzydliwie żółte sztuczne zęby, obleśny zarościk oraz mało uroczą łysinę mocno starszego pana. Który próbuje nas przekonać swoim zachowaniem, że jego chuć jest ciągle nieokiełznana.

Przepraszam, ale FUJ. No co by nie powiedzieć oferta wyjątkowo słaba i mało porywająca.

Wracamy do naszego społeczeństwa bez pręgierza ZUS, ludzie przestają wpłacać składki i zaczynają je przejadać, zdarza się wypadek, ktoś traci ręce albo nogi, renta? jaka renta? kto ją wypłaci? przecież nie ma ZUS. Co na to Korwin? A co mnie to obchodzi, trzeba było odkładać a nie wydawać. Te całe tysiąc trzysta złotych wypłaty trzeba podzielić i część odkładać. Pytanie tylko, którą część? Tę na jedzenie? (podłe z biedronki, bo na inne za mało) czy tę na rachunki, których i tak wszystkich nie da się zapłacić bo tysiąc trzysta na trzy osoby to słabiutki wynik. Ale Korwin mówi dalej: zlikwidujmy podatek dochodowy! To z czego zapłacimy panu prezydentowi jego niemałą pensję? I posłom? przecież nie będzie wpływów do budżetu, bo skąd? Państwo funkcjonuje z podatków i niedoboru budżetowego (he,he, taki żarcik) nie ma podatków - nie ma kasy, chyba, że multimilioner Korwin dorzuci coś do tobołka i poprosi swoich bogatych kolegów o to samo. A nie! przecież nie będzie żadnego nadzoru nad czymkolwiek, bo gospodarka będzie się regulować sama. Owszem taka utopia jest możliwa, jeśli nie funkcjonuje wirtualny pieniądz, derywaty i inne instrumenty pochodne, które wypaczyły już dawno zdrowy profil gospodarki światowej. Panie Korwin! do szkoły, do szkoły z powrotem! na pierwszy rok ekonomii! może być gdzieś za granicę, bo przecież polska uczelnia nie spełni pana standardów.
Odnoszę wrażenie, że pańska utopijna filozofia podoba się tym młodym nieukom: nie będziemy płacić składek - hurra! mnie też składki męczą bo są nieadekwatne do przychodów w firmach jednoosobowych i oderwane od rzeczywistości przy umowach o pracę. ale to nie jest powód, by to wszystko zlikwidować! ubezpieczenia społeczne funkcjonują w świecie wysokorozwiniętych gospodarek, tylko, że tam są one zdrowo dostosowane do realiów i rzeczywistości. To trzeba naprawić. NAPRAWIĆ a nie zburzyć. Myśmy już byli raz zburzeni. W czasie II wojny światowej. I wystarczy.
Pan Korwin jest w tym wieku, że jest już mu wszystko jedno, więc wygaduje jakieś bzdury a ludzie łykają to, jak pelikan cegłę.
Tak, moi państwo, to jest stary dziad, ma 72 lata i jak teraz narozrabia to co z tego? I tak nie pociągnie dłużej niż 10 lat, nie zdąży go ruszyć ruina, której będzie autorem. Po diabła nam takie truchło na prezydenta... Tylko po co on to wszystko robi?

Wiem! on udowadnia, że jest stary, ale jary! Czyli po nitce do kłębka doszliśmy do sedna: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o .... sex?
FUJ.

piątek, 24 kwietnia 2015

Wybory prezydenckie i kiełbaska wyborcza

dlaczego kiełbaska a nie kiełbasa? Bo jaki kraj takie omamianie. Śmiać mi się chce jak czytam bełkot niejakiego Korwina Mikke, który zebrał całkiem spory elektorat klakierów w wieku trzydzieści minus z podkreśleniem trzydzieści minus i matura minus. Im mniej w głowie oleju i wiadomości z historii tym więcej podziwu dla Janusza Ko-Mi. Ten wpis jest po to by uświadomić nieuświadomionym, co może prezydent Polski i na co nie należy się nabierać w kampanii wyborczej. Na samym początku musimy podkreślić, że prezydent stoi na czele władzy wykonawczej. Co to znaczy? A to znaczy tyle, że on nie jest od wymyślania tylko od realizacji. Władzą wykonawczą jest Rada Ministrów i Prezydent a władzą ustawodawczą Sejm i Senat. Czyli kto co może? Sejm i Senat ustanawiają prawo czyli np. wymyślają ustawy a Rada Ministrów wdraża to w życie.
Tak najprościej rzecz ujmując.
 Ze względu jednak na fakt, że Prezydent stoi na czele naszego państwa i wszędzie na świecie nas reprezentuje, może zastosować kilka chwytów i sejm przygnieść do gleby. Jakie to chwyty? Na przykład prawo weta, czyli może zablokować ustawę albo przesłać ją do Trybunału Konstytucyjnego, aby ten zbadał jej prawidłowość i zgodność z Konstytucją. Tu należy też podkreślić, że Konstytucja jest dokumentem najważniejszym jeśli mówimy o prawie. Każdy paragraf każdej umowy w Polsce musi być zgodny z konstytucją, jeśli nie jest nie może być stosowany i nie może obowiązywać. Prezydent zatem kieruje takie liche pod względem merytorycznym i wszelakim innym do Trybunału, aby ten ją ocenił.
Wracamy do weta, weto jest najważniejszą bronią prezydenta i batem na niegrzeczny sejm i posłów. Co prawda sejm może uchylić weto, ale żeby to uczyć musi się ich zebrać 230 (czyli połowa bądź więcej) i spośród tych zebranych jeszcze 3/5 musi być przeciw prezydentowi. Wtedy kiszka. Poza tym nie znam takiej siły, która zmusiłaby polskich posłów do pracy w sejmie. Oni mają ważniejsze sprawy na głowie - tak mi się wydaje, gdyż ławy sejmowe wciąż świecą pustką. Czasami jest tak pusto, że z telewizora pachnie stęchlizną niewietrzonego i nieużywanego od lat pokoju gościnnego. Gdy są emitowane obrady sejmowe. Śmierdzi nieróbstwem aż miło.
No i na koniec: może ogłosić referendum, czyli głosowanie społeczeństwa nad jakimś bardzo ważnym problemem, np. referendum w sprawie wstąpienia do unii europejskiej. Było takie, przegrałam ;).
Zatem jeśli gdzieś w eterze pojawi wam się Janusz Ko-Mi wieszczący, że zniesie podatki i zlikwiduje ZUS to zaraz po tym jak przestaniecie się śmiać, wyłączcie telewizor. Szkoda czasu na brednie.
Dobrych wyborów życzę.

niedziela, 22 lutego 2015

Robert Lewandowski i umowy śmieciowe

Ktoś popatrzy na tytuł i stwierdzi, że baba zwariowała. Otóż nie, jeszcze ciągle rozumiem słowo pisane i mówione. Chociaż.... gdy słyszę w reklamie słowa: "rozsiądź się wygodnie" albo "ledwo miesiąc i czuję się lepiej" dostaję czkawki. Kto zatrudnia na dobrze płatnych stanowiskach marketingowców tumanów językowych? I co z tego , że skończył siedem fakultetów, nauczył się wszystkiego skrupulatnie na pamięć, ale nie potrafi mówić poprawnie? Podobno jaki pan taki kram, nawet nie chcę myśleć jak wysławia się prezes firmy, która dopuszcza takie reklamy do emisji, brrr...

Co ma wspólnego najsławniejszy polski piłkarz z najsłynniejszymi polskimi umowami? Popularność, proszę państwa. Jedno i drugie jest szalenie popularne w naszym kraju. Roberta zna każdy Polak, umowę śmieciową zna każdy pracujący Polak: ma ją lub doskonale wie o jej istnieniu. I nienawiść: nasi kochani rodacy nienawidzą umów śmieciowych, co mnie wcale nie dziwi, bo to umowy krzywdzące, nie dają żadnych przywilejów: składki chorobowe trzeba płacić samemu a o urlopie można pomarzyć. A Robert? Roberta Polacy nienawidzą za: talent, sukces i zarabiane pieniądze. Boli tych wszystkich leniów, że taki lata po boisku, do bramki nie trafi a zarabia miliony. Nikt nie pomyśli, że to są ciężkie lata pracy, męczących treningów i że mając 50 lat jego stawy i mięśnie będą nadawać się tylko do rehabilitacji. Bo cała prawda o sportowcach jest taka, że emerytura przychodzi szybciej niż się spodziewasz, że musisz teraz wykorzystać każdą chwilę bo potem będzie za późno. Nikt nie pomyśli, że ten człowiek mieszka w kraju który jest mu obcy, wśród ludzi, których nie zna, gdy skończy mu się kontrakt znowu przeprowadzi się do obcego miejsca, do obcych ludzi. I mordercze treningi codziennie, po kilka godzin. A potem mecz: stres niewyobrażalny, bo jak się nie postara, nie strzeli gola, traci. Zarabia dużo? Tak ułożył się jego los i on to wykorzystał, udało się. I my powinniśmy być z tego dumni, cieszyć się, że Polak jest jednym z najlepszych piłkarzy w niemieckiej lidze! Że dzięki Lewandowskiemu ludzie słyszą słowo Polska, może kogoś to zachęci do przyjazdu do nas i zostawieniu tutaj trochę grosza? Przecież sławi imię Polski nie gorzej niż wasz ulubiony papież Polak! Na papieża nikt nie pluł, że lata sobie po całym świecie za darmo i nic go nie obchodzi: rachunki, choroba dzieci, opieka nad starymi rodzicami... Czytam kąśliwe komentarze pod artykułami o sukcesie Polaka: dwie bramki w jednym meczu! I na siedem komentarzy tylko jeden pt. tytułem brawo Robert, reszta: pomyje wylewane na człowieka, który po prostu ciężko pracuje i wykorzystuje każdą chwilę, jaką los mu dał. Może świat będzie ładniejszy jak zaczniemy mu dopingować, trzymać kciuki i cieszyć się po prostu z jego sukcesów? A jeśli nie, to myślę sobie, że bardzo nam dobrze, że zarabiamy grosze i jest nam ciężko. Z karę. Za to, że nie potrafimy się wspierać, jednoczyć, cieszyć z sukcesów innych, osiąganych na arenach międzynarodowych. Jesteśmy złośliwym, paskudnym, roszczeniowym narodem. A o tych nieszczęsnych śmieciówkach, czyli dlaczego opłaca się wprowadzić stawkę minimalną za godzinę napiszę, jak minie mi złość na hejterów. Zjem ciasteczko czekoladowe, czekolada koi nerwy. i zrobię bransoletkę. To też mnie uspokaja, może podobną do tej?

https://www.facebook.com/szmaragdsklep/photos/pcb.852072281520125/852072054853481/?type=1&theater

poniedziałek, 9 lutego 2015

Gdy rozum śpi, budzą się demony...

Miałam pisać dziś o pigułce "PO" (nomen omen...), rozdziale kościoła od państwa, wolności człowieka w naszym kraju i o tym, że podwyższenie płacy minimalnej zrujnuje tylko tych, co żerują na gospodarce a spowoduje rozwój gałęzi i firm, które są produktywne i potrzebne.
Ale nie mogę.
Dziś będę marudzić krótko. W związku z niusem dotyczącym JSW czyli Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Z powodu trwającego tam strajku generalnego i generowanych w ten sposób strat (również w odbiorcach) zarząd spółki nie wyklucza upadłości firmy.
I jak tu nie zakrzyknąć: A NIE O TO CHODZIŁO? Ci, co tego chcieli dopięli swego rękami górników. I teraz będzie na nich!
Związkowcy dali się sprowokować i w efekcie skończyło się tak, jak miało się skończyć. Ktoś, kto ma kupić przedsiębiorstwo kupi je za bezcen, wywali górników a potem zatrudni ich na 3/4 etatu albo na umowę o dzieło i nagle okaże się, że się opłaca to wydobycie. I że rynek zbytu jest. I na skromne życie dla właściciela, czyli kawior i szampana. A górnicy bez żadnych praw dołączą do milionów Polaków bez prawa do urlopów, chorowania i w późniejszym czasie do emerytur.
 Brawo dla kogoś kto to obmyślił i wprowadził w życie.
A do tego wszystkiego czytam, że z Banku HSBC wypłynęły dane dotyczące kont zagranicznych klientów, którzy swoje ciężko zarobione dolary ukryli w liberalnej podatkowo Szwajcarii i na tej liście jest 6% osób z paszportem bądź obywatelstwem polskim. Co ciekawe (a dla mnie oczywiste) najdynamiczniej te konta pasły się pod koniec lat 80 i początku lat 90 zeszłego wieku. Czytając początek tego artykułu od razu pomyślałam o rozprzedawaniu majątku po PRL, żeby nie było: państwowego, naszego wspólnego majątku. Bezpowrotnie stracone hutnictwo, produkcja, przemysł, bankowość, ubezpieczenia... Teraz jeszcze został ten kąsek wydobywczy, który było ciężko ruszyć. Gdyby ktoś poprosił mnie o sporządzenie listy dwudziestu osób, o których myślę, że mają tam konta, wymienię bez głębszego zastanowienia. Nie, nie napiszę kto, taka odważna nie jestem. Dopóki moje dzieci jeszcze mieszkają w tym kraju - NIE. A potem - proszę bardzo. Bo ja, mili państwo kojarzę fakty i umiem myśleć.
Pomyślcie i Wy: kto mógł się wzbogacić w czasach "nowej, lepszej Polski" , kiedy wszystko szło pod młotek "reprywatyzacji'... Cofnijcie się w czasie, zobaczcie, kto stał wtedy u steru. Potem popatrzcie na listę obecnych rządzących. Wysnujcie swoje wnioski.
Myślcie kochani, nikt za was tego nie będzie robił.
Nie bądźmy jak Amerykanie - stadem bezmózgich matołów, które można szybko przekonać którą drogą na rzeź i jeszcze sami się na tę rzeź dostarczą.
Bądźcie czujni jak owsiki, używajcie szarych komórek i nie dajcie sobie wmówić głupot.
A na koniec quiz: Kto mi powie jaką wartość ma niezależność energetyczna kraju dla jego mieszkańców? Jak cenna jest dla obywateli niezależność w tym temacie? Dla mnie to jest ważniejsze, niż utrzymywanie sztucznie przy życiu PLL LOT czy Polskich Kolei Państwowych. Może kiedyś napiszę o kasie jaka płynie do tych bezproduktywnych molochów z państwowej kasy.
Nakręcono naród przeciwko górnikom, ale o innych potworach na glinianych nogach jest cicho sza, bo jeszcze nikt się nie zgłosił, żeby to tanio sobie wziąć. Ale poczekajmy chwilę - i tu nabywca się znajdzie. Jeszcze momencik!
Jeszcze raz szacun dla cwaniaka, który tak pięknie rozegrał sprawę polskich kopalń. Już niedługo polskich...

środa, 4 lutego 2015

Umowy śmieciowe - dlaczego gospodarka tak je kocha a ZUS nie?

Przeczytałam dziś rewelacyjny wpis, który linkuję poniżej:
http://aspirujacypisarz.pl/

Aspirujący pisarz nie wspomniał na jakiej umowie był jako kierownik sekcji (a to na tle następnych zdań ma znaczenie), ale wspomniał, że sprzedawcy to umowa zlecenie oczywiście, 7 zeta za godzinę. Dlaczego tak bardzo nasi przedsiębiorcy kochają umowy zlecenia? O tym za chwilę. Na początek wspomnę o działaniach rządu, aby tzw. umowy śmieciowe ukrócić. Co postanowił rząd pod sterami Pana Tuska? Otóż rządzący stwierdzili, że najgorsze co nas spotyka w związku z umowami śmieciowymi to... nikłe składki na nasze emerytury!!! Gdy usłyszałam o tym po raz pierwszy uśmiałam się do łez. Mając na uwadze tzw. stopę zastąpienia w wysokości 30% średniej płacy jako mojej przyszłej emerytury a jednocześnie mając z tyłu głowy, że teraz na U-Z dostaję 1.100 zł netto za 25 dni pracy w miesiącu, wynika z tego, że moja emerytura posłuży mi jakieś 40 dni bo tyle może człowiek bez jedzenia przeżyć. Emerytura jak byk będzie wynosić 330 zł na rękę. O ja Cię! Ale kasa. A co to jest stopa zastąpienia? Ano jest to procentowo określona wartość naszej przyszłej emerytury. Stopa zastąpienia 30% oznacza, że 30% Twojej średniej pensji otrzymasz jako emeryt. Dlaczego ta stopa jest tak niska? Podziękujmy rządowi PO, że w połowie 2011 roku zmniejszył stopę postąpienia z 70% do 30%. Tak uradzili, bo ZUS popatrzył na dane demograficzne i złapał się za głowę (chociaż ja osobiście wątpię aby tam jakakolwiek głowa pracowała, bardziej dupa - ale to moje zdanie). Okazuje się bowiem, że emerytów i rencistów mamy w bród a pracujących jak na lekarstwo. Co więcej, mamy coraz mniej dzieci i kto będzie harował na tych, którzy w tej chwili są aktywni zawodowo i tworzą nasze PKB. Nie wiadomo. Tym bardziej robi się kiepsko, że mamy 11,5% bezrobotnych, podejrzewam, że w praktyce jest ich więcej, jakieś 15-17%. Ale wracamy do tematu, rząd Tuska stwierdził, że umów zleceń jest tak dużo, bo przedsiębiorcy oszczędzają na pracownikach zatrudniając ich na U-Z. W jaki sposób? bardzo prosty. U-Z to umowa cywilnoprawna, zatem nie obowiązują tu żadne zasady typu ośmiogodzinny dzień pracy, urlopy i stawki minimalne. Oznacza to, że skoro przedsiębiorca wynajął osobę za 3 zł za godzinę pracy trwającą np 12 godzin dziennie w świątek, piątek i niedzielę, to nikomu nic do tego i żaden kodeks pracy nie ma tu nic do gadania. Jedna i druga strona godzą się na taki stan rzeczy. Przy U-Z nie masz żadnego płatnego urlopu. Pracujesz - masz, nie pracujesz - liżesz łapę. Dlatego czasami pracowałam 5 dni w tygodniu przez 9 godzin dziennie i raz w tygodniu 11 godzin. Jeden dzień wolny - na pranie, sprzątanie, rozmowę z dziećmi i odpoczynek (ha,ha,ha!). Rule number one: no rules - jak by powiedział starożytny Rzymianin ;), czyli brak zasad, nic, nul, nie masz praw, masz składki od stawek wołających o pomstę do nieba. A jak stawki niskie to i składki do ZUS niskie, dlatego naszemu państwowemu ubezpieczycielowi emerytalnemu zależy na jak najwyższych uposażeniach, bo kasa z tego większa. 
Dlaczego tak się dzieje, że ludzie w Polsce godzą się na stawki głodowe? Po dwóch latach pracy na umowie śmieciowej mam odpowiedź: jest 12 procent bezrobocia, dobrej pracy jak na lekarstwo nawet dla tych z doświadczeniem.  A kto pracował ze mną za stawkę 6 zł? EMERYTKI I RENCISTKI! Dla nich to był dodatek do świadczenia, które już mają z ZUS. Pracowały takie, których emerytura wynosiła niewiele ponad 800 zł, ale też takie z 1600 zł. Dorabiały sobie na dodatkowe turnusy do Ciechocinka, na ciuchy i kieszonkowe dla wnucząt. I było im wszystko jedno czy biorą 3,4 czy 6 zł - bo i tak miały święty spokój, ZUS zapłacił im rachunki, dzieci ugotowały a praca na U-Z dawała poczucie swobody a czasami wręcz luksusu. Z drugiej strony pracowaliśmy my, ludzi po 40 roku życia, często z dyplomami szacownych państwowych uczelni, ze znajomością co najmniej jednego języka obcego, z tą różnicą, że my musieliśmy z tych pieniędzy opłacić rachunki, najeść się i ubrać. Nie sami. Z naszymi dziećmi. A dlaczego się nie buntowaliśmy? Próbowałam raz i usłyszałam od jednej ze starszych pań: Kochana, dwa lata temu byli tu studenci, wzniecili bunt i 40 osobowa załoga powiedziała, że nie pójdzie na stanowiska. Dostali ad hoc stawkę 10 zł za godzinę, po dwóch tygodniach nie mieli już pracy. Na ich miejsce nałapano zażywnych staruszek, które łyknęły stawkę oferowaną przez pracodawcę. Tutaj mogą podnieść się głosy: no tak, ale może przedsiębiorcy nie stać aby zapłacić więcej. Nic bardziej mylnego. Mój pracodawca wygrał wielki przetarg na tzw. outsorcing pracowników do ochrony mienia muzealnego. Państwowe instytucje wykorzystują to nagminnie i bez skrupułów, wywalając ludzi i przyjmując tych samych, tylko za U-Z (nie trzeba płacić za urlop a jak jest mniej pracy to nie ma zlecenia i nie ma niepotrzebnego wydatku - taka optymalizacja kosztów osobowych). Tak teraz myślę sobie, że można by outsorcować energię elektryczną: w rachunku mam więcej opłat dodatkowych niż samego zużycia, też powinnam kupić sobie usługę, że płacę tylko wtedy kiedy potrzebuję prądu a nie cały czas, mimo, że 4 tygodnie w roku nikogo nie ma w domu i prądu nie ciągnę - ale przesyłową zmienną, stałą i abonament zapłacić muszę. 
Zatem pracownik na U-Z w Polsce jest niżej niż usługa dostarczania prądu, telewizji czy telefonu! Tam płacisz czy korzystasz czy nie - to samo z osobą na umowę o pracę - czy ma co robić czy się obija, musisz mu płacić. Przy U-Z - nic pracodawca nie musi... 
Wracam do tematu: nie wiem na jaką kwotę przetarg został wygrany.Ale wiem ile rocznie firma ma przychodu. Otóż 9 mln złotych. Skąd wiem? Ha! Podstępem wydębiłam tę informację od współwłaściciela, bo wymyśliłam im projekt unijny i musiałam mieć roczną kwotę przychodu, aby zakwalifikować przedsiębiorstwo do odpowiedniego programu. 
I teraz tak: zatrudnienie pow. 500 osób (!!!), w tym na umowę o pracę osób... 10. DZIESIĘĆ na cały etat plus 5 osób na 3/4 etatu ze stawką godzinową 8 zł. Koszty płac: uogólniając: średnio pracujących miesięcznie było 200 osób x  228 godzin miesięcznie x 8,20 zł = 4.487.040 zł. Biuro było w kupionym apartamencie, zatem liczył się tylko czynsz, dalszych infrastruktur nie utrzymywano, gdyż pracownicy pracowali w placówkach państwowych. No, może trzeba było kupować środki czystości i papier najgorszy pod słońcem, powiedzmy, że szło na to 100 tysięcy rocznie. Dalej 5 mln złotych zostaje górką. Rocznie...
Mój szef miał całkiem sporą kolekcję rolexów, zbierał też złote zegarki innych firm, takie miał hobby. 
Czy ktoś, kto ledwo wiąże koniec z końcem kupuje sobie luksusową limuzynę, których w Polsce jest kilka sztuk? A kto na to pracuje? Ten któremu nie starcza do końca miesiąca. Taki podział dóbr... kapitalistyczny.
Z drugiej strony, rozmawiałam kiedyś z jednym z zatrudnionych na stałe pracowników instytucji, w której byłam najemnikiem i ona usłyszawszy ile zarabiamy zbladła i otworzyła usta. Nie mogła kobicina uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku w środku Unii Europejskiej. Po jakimś czasie podeszła do mnie i powiedziała: powinniście się zbuntować, sprawdziłam ile płacimy waszej firmie za godzinę waszej pracy, nie mogę podać szczegółów, ale MUSICIE się zbuntować. 
Mój bunt zakończył się tak szybko jak się zaczął. 
Sprawa jest o tyle poważna, że na moje miejsce przygalopuje pędem zażywna 60-latka, której nie przeszkadza, że zarobi 1000 zł, bo... ma emeryturę w odwodzie. Przyjdzie też zbłąkany student, który chce zarobić na czesne, żaden kłopot dorobić sobie 500 - 600 zł. Ale prawda jest taka, że student powinien w dzień studiować a nie pracować, pracować może po zajęciach, w formie dorobienia sobie. A w taki sposób zabiera miejsce pracy dla kogoś, kto już skończył szkołę i powinien TYLKO pracować, na cały etat. I z tego etatu mieć możliwość żyć. Tego za 1200 zł się nie da. Ktoś powie, no zaraz pracowałaś 6 dni w tygodniu! To wychodzi 1.360 zł. Aha, tak pracowałam tylko miesiąc, nie da się dłużej przy pracy fizycznej, takiej pracy fizycznej, kiedy stoisz 9 albo 11 godzin non stop. Po miesiącu wymiękasz, schudłam wtedy jak badyl - tyle mojego. Wróciłam jednak do trybu 5 dniowego i wyciągałam 1.100 zł. 
I powyższe wynurzenie jest odpowiedzią na pytanie dlaczego godzimy się na takie stawki: bo emerytki zamiast pilnować wnucząt albo siedzieć w Łazienkach zapierdzielają do roboty i one mają w nosie stawkę minimalną, byle coś wpadło miesięcznie dodatkowo.
I tutaj mamy zgryzotę moi drodzy. Ozusowanie nic nie da. Da natomiast wprowadzenie stawki minimalnej za godzinę pracy, bez względu na rodzaj umowy. zlecenie, dzieło, sreło - i ta stawka musi być adekwatna do najniższej krajowej, czyli w obecnej chwili jest to kwota 1.750 zł miesięcznie, to daje 10,94 zł brutto za godzinę pracy.
Wydaje mi się, że nie jest to kwota wygórowana. Ktoś może w tym momencie zacząć pyskować, że jak się wprowadzi takie stawki to ludzie wylecą na bruk. W następnym wpisie udowodnię, że nie, a ponieważ dziś mam buntowniczy nastrój stylizacje sklepu Szmaragd widzę tak:



I na koniec: dlaczego zastanawiałam się nad rodzajem umowy dla szefa sekcji, ja wraz z awansem na kierownika dostałam 3/4 etatu i adekwatnie do tego najniższą krajową wraz z odpowiedzialnością materialną oczywiście... Tylko szaleć!

wtorek, 3 lutego 2015

Anna Grodzka czyli kobieta z brodą

Nie wiem czy o tym pisałam, ale miałam... hmm... możliwość (bo do przyjemności w tej kwestii jest daleko) uczestniczyć w ostatnich wyborach samorządowych. Jako kandydat na wójta. Przeżycie niebywałe, ciężkie do opisania: z jednej strony lincz od ludzi, których praktycznie nie znasz, bo ciężko znać 12 tysięcy narodu rozsianego po takim areale a z drugiej strony super nowe znajomości i ciekawe inicjatywy na przyszłość.
Do tej pory liżę rany po zwykłych wyborach, które raczej polityką nie są. Bo to bardziej partyzantka w wydaniu gminnym, wiejskim, zatem gdzie mi do takich przeżyć jak dajmy na to wybory do parlamentu albo nie daj panie, prezydenckie. Podsumowując podczas mojej kampanii usłyszałam o sobie takie rzeczy, że... żaden normalny człowiek by na takiego typa nie zagłosował, obraz jaki jawił się z tych pogłosek, pomówień (z całą odpowiedzialnością twierdzę, że większość to właśnie pomówienia), plot obrzydliwych wygłaszanych przez jakieś paskudne indywidua, których moje oczy nigdy nie widziały a co dopiero mówić o jakimś spotkaniu z rzeczonymi. Okazało się, że ludzie, których człowiek na oczy nie widział wiedzą o Tobie więcej niż Ty sama. Ciekawe zjawisko, nieprawdaż? Tylko, że głęboko niesprawiedliwe i raniąco-krzywdządze. I tu pojawia się niejaka posłanka Grodzka. Pamiętam początki zmiany jej płci. Byłam zniesmaczona, że taki brzydki dziad chce być babą. Taką jak ja! Nie chwaląc się staram się być w formie mimo zaawansowanego (hi,hi) wieku. Ćwiczę, chodzę, jeżdżę na bajku a fazami biegam. No, generalnie nie siedzę na tyłku i nie jojczę, że flaczeję. Nakładam też maseczki przeciw zmarszczkom, choć wątpię w ich skuteczność. No i nagle ten Grodzki zamienił się w Grodzką. Chłop przebrany za babę, a to ci checa. Ale potem, tknięta tą brzydotą Grodzkiej, zaczęłam czytać o ludziach, którzy mentalnie odbiegają od danej przez naturę seksualności. I przypomniałam sobie jedno z wielu szkoleń: nie oceniaj po wyglądzie, skup się na merytoryce. Nie każdy wygląda jak Wenus bądź Adonis. I co się stało? POLUBIŁAM GRODZKĄ! Poczytałam, pozgłębiałam i stwierdzam jedno: nie zazdroszczę sytuacji. Od momentu zgłębienia tematu trzymam kciuki za ludzi takich jak Anna. I podziwiam za odwagę bycia sobą. Bo w naszym pruderyjnym, pełnym hipokryzji społeczeństwie trzeba być babą z jajami, żeby się odważyć, pokazać i powiedzieć: jestem jaka jestem. Do osoby Anny przekonałam nawet kilka zacietrzewionych osób! No bo o co chodzi? Że nosi kiecki? Szkoci też noszą, biskupi wdziewają amarantowe ciuszki, księża posuwają w powłóczystych szatach do ziemi. A Arabowie? Tam chłopy noszą kiecki na co dzień! I co z tego wynika? ABSOLUTNIE NIC. Może być piękny, młody i kompletnie durny, pusty, nijaki (och,  ilu takich w telewizji można znaleźć). A można być brzydkim jak mop ale za to dowcipnym i błyskotliwym. Tolerancja to słowo znane głównie najmłodszym Polakom-przedszkolakom (zobaczcie, czy dzieciom przeszkadza kolor skóry albo wózek inwalidzki kolegi?). Starzy, czyli 18 plus już oceniają, głównie po pozorach, niestety.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo NIE przeczytałam tekstu o Annie Grodzkiej w szmacie pt. "W Sieci". Bo znowu się wstydzę, tym razem za Polaków. Zobaczyłam komentarze w necie i stwierdziłam, że nie przeczytam. Nie dołożę się do poczytności czegoś, co na to nie zasługuje. Robienie śledztwa z kim sypia Anna Grodzka to Himalaje bezczelności, braku godności oraz absolutny brak kompetencji dziennikarskich. Anna Grodzka jest po pierwsze posłanką polskiego sejmu, wybraną przez naród, po drugie jest kandydatką na prezydenta naszego kraju. Należy się jej szacunek szczególny. Ciekawa jestem, czy popłuczyny dziennikarskie będą analizować bieliznę i zawartość alkowy Pana Bronisława Komorowskiego? Hę? Czekam na rewelacje dotyczące życia intymnego obecnego prezydenta, który nie zmienił płci, jest absolutnie accurate i jest...nijaki.Za to pani Ogórek, to śliczna dziewczyna, lat 36, ale w życiu zawodowym miała jedynie staże. I to w dziwnych miejscach, bo będąc doktorem historii kościoła, była doradcą w NBP! Ciekawe w jakiej kwestii doradza Bankowi Narodowemu specjalista d/s kościoła?  Dziwne to wszystko, dlatego Doktor Ogórek odpada, Komorowski - za grzeczny i wywodzi się z PO, więc też odpada, przedstawiciel PiSu niejaki Duda - czyli Kościół i wiara ponad wszystko - odpada w dwójnasób. Mam zgryzotę z posłem Palikotem - błyskotliwym biznesmenem, który wie jak wspomóc grupę przedsiębiorców, którego partia zgłosiła najwięcej projektów do sejmu, ale tiwi sprzedała go jako niegroźnego wariata i ta łatka chyba go nie opuści, tępy naród podchwycił i drze łacha z jednego z najmądrzejszych posłów na polski sejm. Reszty nie znam i nie będę zgłębiać ich tajników - na razie. Dlaczego? Ze względu na fakt, że jestem lewicowa i tego nie kryję, sympatyzuję z Partią Zieloni. Latem byłam na ich kongresie europejskim, widziałam i słuchałam Anny Grodzkiej: ciepłej, dobrze przygotowanej uczestniczki. Nie pływa, nie udaje, jest sobą. Sprawiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. I trzymam teraz za nią kciuki i ma mój głos - póki co. Poznałam jej założenia ekonomiczne, postaram się je tutaj rozłożyć na czynniki pierwsze, aby internauci spróbowali przynajmniej popatrzeć na Grodzką jak na człowieka, kandydata na prezydenta, a nie jak na kobietę z brodą, bo ta to tylko w cyrku. Chociaż polska scena polityczna zbyt często przypomina cyrk....niestety. Dzisiejszy wpis to apel: nie róbmy cyrku z życia w Polsce, nie skupiajmy się na tym ile noży ukradł mąż pani Ogórek ani z kim sypia Anna Grodzka. I nie traktujmy mężczyzn - kandydatów na sejm jak święte krowy, traktujmy ich wszystkich po równo: jak abiturientów, którzy stoją przed najważniejszym egzaminem: maturą. Pozwólmy im popisać się wiedzą i kompetencjami, przeanalizujmy programy, ale na litość, nie skupiajmy się na bzdurach, które nic nie znaczą w obliczu budżetu czy bezpieczeństwa narodowego! Taki apel mam skromny. Skupmy się choć na chwilę na rzeczach ważnych. O majtkach prezydenta poplotkujemy po wyborach. Tak zrobili słupszczanie i wybrali chyba najlepiej: Robert Biedroń za którego mocno trzymałam kciuki, jest jednym z lepszych prezydentów w Polsce, oprócz oczywiście znanego mi osobiście prezydenta miasta Kętrzyna, niejakiego Krzysia Hećmana, który mężem mej siostry ciotecznej był - mądry i pracowity, tylko mniej kontrowersyjny niż prezydent Biedroń :). Trzymajcie się chłopaki i róbcie swoje. A my - nie czytajmy Faktu, Super expresu czy W sieci - szkoda czasu, lepiej wejść na strony poszczególnych kandydatów i poznać ich programy. Albo zapraszam na mojego bloga  - postaram się rozłożyć naszych kandydatów na czynniki pierwsze - merytorycznie! czyli będzie trochę trudniej. Ale warto! I nawiązując do mody - dziś Szmaragd poleca czerń - tak żeby pasowało i chłopakom i dziewczynom:









sobota, 31 stycznia 2015

Kierowcy ciężarówek a sprawa polska. A właściwie niemiecka....

Ostatnio ktoś bądź coś zagięło na mnie parol, nie szczędzi mi kopów w tyłek. Szkoda, że te kopy obrywam od tych, dla których zrobiłabym wszystko... 
Ciekawe, czy niejaki Kosiniak Kamysz też tak się czuje. Jak skopany przez los i opinię publiczną burek podwórkowy? On, taki mężny trzydziestotrzylatek, z orężem argumentów pojechał odważnie, butnie wręcz za zachodnią granicę, której w zasadzie nie ma, gdyż wstępując do Unii została ona teoretycznie zatarta. 
O co walka na gołe miecze? Otóż Niemcy, mądry naród, wywalczyli sobie MINIMALNĄ STAWKĘ GODZINOWĄ. I teraz okazuje się, że każdy pracujący na terenie Niemiec musi mieć co najmniej 8 euro za godzinę pracy. I kierowca polski, jadąc przez Niemcy do takiej, dajmy na to Hiszpanii, musi przez ten czas spędzony w Niemczech za kółkiem, zarobić osiem euro na godzinę.
Jak wiadomo w naszej drugiej Japonii, minimalna stawka za godzinę potrafi kształtować się na poziomie JEDNEGO euro a my , jak stado baranów, zgadzamy się na to bez zająknięcia. A w Niemczech trzeba płacić OSIEM. Zatem pracodawcy w płacz, że tak się nie da, że firmy transportowe popadają jak żołnierz niemiecki pod Leningradem. I nie będzie komu towarów wozić, wrócimy do transportu konnego, może nawet sprowadzimy niedrogo zaprzęgi ośle z podupadającej gospodarczo Grecji! No dramat na całego. 
A najgorsze, że trzeba będzie się ogarnąć z papierologią, bo urzędnicy niemieccy porządek w papierach mieć lubią i nasi kierowcy będą musieli mieć jakoś udokumentowane te osiem euro. Tylko jak, skoro 90% jest na tzw. samozatrudnieniu? Bo cwany Polak nie zatrudnia na etat, na etat zatrudnia cywilizowany Niemiec. Polakowi się nie opłaca, buuu, biedny ten Polak. Zatem zgryzota goni zgryzotę. 
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że kiedyś takim międzynarodowym transportem, no, może europejskim, zajmował się państwowy biznes o nazwie Pekaes. A czyj jest teraz Pekaes? Otóż pana Kulczyka jest Pekaes. Tak sobie go kupił , pewnie niedrogo, jak większość całkiem dochodowych interesów (nie wierzę by Kulczyk kupił coś, co nie ma szans być dochodowe). Zatem trzeba chronić pana Kulczyka i jego drobne na szampana i kawior. 
I dlatego pojechał Kosiniak Kamysz do Niemiec, i wybłagał, żeby nie musieć tych papierów wypełniać i dokumentów przedstawiać o zatrudnieniu ze stawką 8 euro i co najważniejsze: nie musieć tych 8 euro płacić. I rząd odtrąbił sukces, że Niemcy ulegli Kosiniakowi Kamyszowi. Jak dobrze, że 33-letni lekarz, który (podejrzewam) ani jednej godziny nie przepracował w porządnym biznesie a co gorsza w przeciętnej przychodni, postanowił, że leczyć ludzi nie będzie, uleczy za to naszą politykę socjalną oraz pracę. I cieszy się, że wywalczył, że polski pracownik nie będzie zarabiał najniższej stawki u naszych zachodnich sąsiadów... 
Ech.... wie pan co? Ja nie wiem jak pan te studia skończył, ale inteligencja to chyba pana po tych korytarzach ministerialnych goni a pan ucieeeeka, żeby aby pana nie dopadła. Jak można, panie Kamysz?! Jak można się tym chwalić? Dla mnie od początku był pan porażką, z całym szacunkiem dla młodych ludzi, ale minister nie powinien mieć mniej niż 40 lat i doświadczenie co najmniej dziesięcioletnie w PRACY (działalność polityczna nie jest pracą, przynajmniej w Polsce). 
Zatem, wstydzę się po raz drugi na przestrzeni dwóch tygodni za własny rząd, za brak myślenia z perspektywy obywatela, który ten rząd utrzymuje.
A dlaczego sądzę, że osiem euro za godzinę nie zniszczy polskiej gospodarki? Pisałam to już wcześniej, ale z radością powtórzę, może nawet w następnym wpisie. W końcu jestem stara jak pień (45 lat dla potencjalnych pracodawców to wiek do eksterminacji a nie do zatrudniania) i głupia jak but (studia ekonomiczne na państwowej uczelni, do tego bezpłatne - a fuj), więc powtarzać się mogę do woli. 
Może ktoś wreszcie zacznie coś z tej durnej ekonomii rozumieć? Tylko to mnie trzyma przy życiu - mętna nadzieja o mądrości ludzkiej. 
Na dziś koniec, bo i dziecko i Kamysz - to jak na jedną głowę trochę za dużo.
Dobranoc, Nuka, niech ci się przyśni ten sam sen co wczoraj, on dobrze wróży. Bo teraz tylko wróżba chyba utrzyma cię przy życiu... A stylizacja na dziś? Szmaragd już myśli o wiośnie, zatem na wiosennie:




czwartek, 29 stycznia 2015

Franki idą w szranki czyli frankowicze - wersja pełna reminiscencji

Obserwuję rynek kredytowy od wielu lat czyli od momentu, kiedy dostąpiłam zaszczytu posiadania tegoż w walucie euro. Tak, zarabiając w złotych, popełniłam kredyt w euro. Z tym, że obydwoje pracowaliśmy w firmie amerykańskiej, zarabialiśmy krocie a rata kredytu była niewielką częścią dochodu. Zmiany kursu czuło się w racie: wahała się między 3400 a 4000 zł. Teraz to dla mnie kwota niewyobrażalna, ale tak było. Podpisując papiery z panienką w banku nie dostałam żadnej informacji na żaden temat związany z kredytem. Gdyby nie fakt, że umiałam liczyć i o finansach wiedziałam dużo więcej niż przeciętny Polak, mogłam to euro przełknąć. Z perspektywy czasu jednak stwierdzam, że nie wiedziałam kompletnie nic a ryzyko umowy mojego kredytu, którą podpisałam ja oraz jakiś koleś reprezentujący szacowną instytucję bankową, w umowie bądź co bądź bilateralnej, ponosiłam tylko ja. Ponadto byłam na tyle cwana, że po pierwsze: mieliśmy 10% wkładu własnego, po drugie mieszkanie było na zajefajnym osiedlu, gdzie ceny nie spadły NIGDY (oj, kto tam mieszka do tej pory! tylko pozazdrościć!) oraz było w stanie deweloperskim a my włożyliśmy w nie sporo kasy i mnóstwo serca i talentu estetycznego. Także w momencie sprzedaży wyszliśmy na zero, mimo, że ceny spadły na pysk. No nie, dostaliśmy w tyłek jakieś 50 tysięcy, które ciągnęło się za nami... ale to nie ta historia. Wracam do komentarza na temat kredytów we frankach. Przede wszystkim brawo dla telewizji w Polsce, że tak pięknie skłóca Polaków. Nie ma nic bardziej wartościowego niż NIE-ZJEDNOCZONY NARÓD. Dlaczego? Bo da się nim sterować jak się chce, bo skłócony nigdy się nie zjednoczy i nie wyjdzie na ulice walczyć we wspólnej sprawie. Myli się ten, kto twierdzi, że sprawa kursu franka to tylko sprawa posiadaczy kredytów w tej podłej dziś walucie. Nic bardziej błędnego! Koszty tego zamieszania będą wplecione w cenę usług bankowych, cenę benzyny i cenę każdej bułeczki jaką spożywamy. Zawsze będę to podkreślać: gospodarka to system naczyń połączonych!
Poza tym, moi mili, nie wiem czy wiecie, że w krajach wysoko rozwiniętych umowa bilateralna, to umowa, w której dwie strony traktowane są tak samo - czyli dzielimy się ryzykiem fifty-fifty. Bo w razie kłopotów bank może zabrać nieruchomość i... iść do diabła, bo nic więcej nie może. A jak jest u nas? U nas podobno bank ponosi ryzyko, że jak wpadniemy w tarapaty to biedny bank poniesie stratę, bo: naśle na nas komornika, który zajmie nam pensje albo zabierze nam dom, albo jedno i drugie, jeśli wartość domu nie pokryje wysokości kredytu. Czyli biedny bank ma i nas i nieruchomość, ale ciągle on ponosi ryzyko, że mu się interes nie zwróci. A jak się z nim dogadamy, że odpuści nam chociaż część odsetek to... to państwo  życzy sobie PODATEK OD DAROWANEJ KWOTY, BO TO JEST DOCHÓD KREDYTOBIORCY!!! To jest dla mnie szczyt bezczelności: człowiek ma kupę kłopotów a państwo, zamiast go w jakiś sposób wesprzeć (boć płaci w końcu podatki od dochodów, albo płacił przez lata) to jeszcze go dobija - zapłać draniu podatek od czegoś, czego nie masz! Paranoja...
Co więcej: po stronie banku stoi prawo, sądy i instytucje, w których ten nieszczęśnik jest zrzeszony no i oczywiście cały departament prawny, pełen kutych na cztery nogi biegłych w przepisach , czasami jeszcze jakaś dodatkowa kancelaria adwokacka po 100 euro za godzinę pracy. Po stronie kredytobiorcy natomiast jest... no... właściwie to jedynie Rzecznik Praw Obywatelskich, który niewiele może a czasami nie chce oraz instytucja o nazwie UOKiK, ale jak każda instytucja państwowa będzie działać tak, by państwo miało więcej niż ten, co to państwo tworzy. I utrzymuje...Zatem podsumujmy: kto ponosi ryzyko kredytu hipotecznego? Ryzyko CAŁE zwalone jest na kredytobiorcę - bez względu na to czy zaciąga kredyt w walucie polskiej, arabskiej czy szwajcarskiej. I na tym drodzy rodacy musimy się skupić i walczyć z całych sił po stronie frankowiczów: żeby w końcu powstał system chroniący nie tylko banki jako wielkie instytucje, które generują rokrocznie miliardy złotych przychodów, ale przede wszystkim obywateli, którzy wcale nie muszą znać się na wszystkim: od finansów są finansiści a nie całe społeczeństwo. Owszem, powinniśmy umieć czytać umowy, ale czy wszyscy są w stanie rozszyfrować ten prawniczy bełkot? Ja na ten przykład - nie zawsze. I większość z nas ma tak samo.
Dlatego cieszę się, że frankowicze wyszli na ulice. A my, pozostali, powinniśmy wyjść z nimi solidarnie. Bo bank udzielając kredytu musi przedstawić wszelkie opcje, kombinacje i zagrożenia. Bo bank, póki co, tylko zarabia. W Stanach Zjednoczonych jeśli bank udziela kredytu, to wie, że jeżeli wartość nieruchomości spadnie a kredytobiorca przestanie spłacać raty to jedyne, co może zrobić to zabrać nieruchomość. I nic więcej, to jest podział ryzyka, umowa bilateralna - czyli dwie strony traktowane równo. W naszym dzikim kraju obywatel ponosi wszelkie ryzyko - i kredytowe i biznesowe. I drodzy internauci, tu nie chodzi o to, że ktoś kilka lat temu był cwany i miast zarzynać się kredytem w złotym polskim, wybrał niższą ratę we franku szwajcarskim (chociaż ja od wielu lat mówię, że najstabilniejszą walutą do tak długofalowych pożyczek jest tylko jen japoński), tu chodzi o Polskę jako kraj, który musi dbać o interesy swoich obywateli a nie o interes banków. Nie ma co płakać, 99% z nich już nie jest polska, został nam tylko PKO BP, reszta to kapitał zagraniczny, którego wcale mi nie żal. Zarabiają tu na wysokich marżach, wysokich prowizjach i taniej sile roboczej (bo specjalista bankowiec za granicą zarabia wielokrotność tego co w Bolandzie). Jestem przeciwna temu, by w sposób specjalny traktować frankowiczów, ale jestem za tym, by stanąć razem z nimi i krzyczeć jednym głosem o rozwiązania systemowe względem wieloletnich długów hipotecznych. W ogóle systemu kredytowego i pożyczkowego w Polsce. I procedur komorniczych. I procedur kontroli Urzędów Skarbowych. Bo jeśli my teraz wszyscy jednym głosem i murem staniemy za frankowiczami, następnym razem oni staną murem za strajkującymi pielęgniarkami albo pracownikami sklepów wielkopowierzchniowych albo innych grup społecznych, zawodowych, wyznaniowych.
W jedności siła, kochani. Jak w "Gladiatorze", pamiętacie tę scenę, kiedy przeprzystojny Russel Crowe, stojąc na arenie Colloseum krzyczał: musimy trzymać się razem. To jest nasza siła. I pamiętacie? Miał rację! Do Gladiatora pasuje mnóstwo fajnej biżuterii, dziś taka:



Dobranoc, Nuka...