poniedziałek, 30 listopada 2015

Ernest Hemingway założył się z przyjaciółmi. Dziesięć dolarów dla tego, kto napisze najkrótszą smutną historię. Na serwetce zanotował siedem słów. "Do sprzedania: dziecięce buciki, nigdy nie używane".

Inteligencja wielkich często mnie powala, wzrusza do łez, także rozbawia, choć ta historyjka akurat nie. Dopadła mnie listopadowa chandra. Już jej czas. Łzy same płyną po liczkach. Dlaczego. Dlaczego się pytam? Skąd to wszystko się bierze? Nie wiem, nie mam pojęcia. Matka bije płaczącego chłopca a potem wrzuca filmik na youtube. Trzeba być niedorozwojem, debilem, nie wiem kim jeszcze... z pewnością nie matką. Matka nie robi takich rzeczy. Matka nie bije i nie drze ryja. A nawet jeśli krzyknie, to nie wrzuca hańbiących dziecko filmików do sieci. Nie robi tego nikt, kto jest mądry. NIKT! 
Ktoś powie, że odezwała sie święta Teresa. Po pierwsze pierwsze nie Teresa, bo to był kawał paskudnego człowieka, który nie wiem dlaczego został świętym. Miała miliony dolarów a zamiast leczyć za nie ludzi, modliła się za nich będąc przekonaną, że taka jest wola pana. Ja nie mogę słuchać takich historii, bo to jest znowu dowód na to, że ten pan albo postradał zmysły albo rzeczywiście jest jaki jest i kocha was wszystkich w taki właśnie sposób: gwałconą dziewczynkę, która w wieku 9 lat została porwana do burdelu, chłopca który nie mając oparcia w rodzicach popełnił samobójstwo, żebrzącą pod apteką babcię, która nie ma na leki. 
Moja koleżanka powiedziałaby: to nie bóg to robi tylko ludzie sami sobie, bo mają wolną wolę. To gdzie jest wolna wola gwałconej dziewczynki? Koleżanka na to: bóg tak chciał. A ja na to: ciesz się, że nie chciał tak dla ciebie, tylko szkoda, że chciał tego dla małego dziecka. 
Szkoda, że wierzycie w te wszystkie bzdury. Ja już dawno nie. Zbliżają się święta a ja widzę i słucham: coraz więcej cierpienia ludzi, coraz więcej zła. A w sklepach tłumy. Zakupy, zakupy, prezenty, podarunki... Kto je kupuje i dla kogo? Właściciel burdelu z małymi dziewczynkami kupuje prezenty dla swojej małej córeczki: najdroższy domek, najpiękniejszą sukienkę. Za pieniądze, które zarobiła dla niego mała dziewczynka w wieku jego córki. A potem idzie taki człowiek do kościoła i klęka przed panem. I... nic. Kompletnie nic się nie zmienia. właściciel burdelu ma się świetnie, kasa płynie strumieniami, można pojechać na dziesiąte wakacje na Bora Bora.
A dziewczynka w burdelu prędzej czy później umrze na HIV albo zaćpa się na śmierć nie widząc sensu takiego życia. Wiecie dlaczego? Bo pan tak chciał. 
Fajny pan. bo to właściciel burdelu może mieć wolną wolę: dzielić i rządzić, potem tę wolę odziedziczy jego córka, nie wiadomo czy wyrośnie na mądrego, dobrego człowieka. Raczej watpię. 
Dobroć nie jest trendy. Dobry człowiek to mięczak i fajtłapa. 
Jestem mięczakiem i fajtłapą. Znalazłam ogłoszenie na naszym lokalnym portalu. Biede dziecko nie ma ubrań, może by mu przed świętami zrobić przyjemność i zebrać trochę odzieży, bo rodzice biedni aż boli. Dobry człowiek poprosił o pomoc dla chłopca. I odezwali się darczyńcy. Mnóstwo ich przed świętami. Wietrzą swoje szafy, garderoby i kufry. Oddam tę sukienkę bo już niemodna. O, rzeczy po synku też oddam, bo i tak wyrósł. Dziewczynki pogubiły ubrania dla barbie, dajmy te lalki biednym dzieciom, one się z tego ucieszą! I oddajemy sterty odzieży, starych koców, spranych poszewek. Ja już ich nie chcę, kupię sobie nowe ale te biednym się przydadzą... I wiecie co? mięczak i fajtłapa znalazła kilka zajebistych osób i zrzucili się wszyscy na NOWE UBRANIA dla dziecka. Nie używane. NOWE, NIGDY NIE NOSZONE. Dziękuję, dziewczyny, jesteście cudowne! 
Tak się pomaga moi mili. Nie oddaje się swoich starych rzeczy bo i tak kupicie sobie nowe. Kupcie nowe i oddajcie biedniejszym, którzy mają pod górkę. Ja z niecierpliwością czekam, aż dam wielką torbę z nowymi ubrankami dla dzieciaczka. Tak bardzo chciałabym żeby wszystko pasowało. Żeby, może piewszy raz w życiu, miał mało, ale ładne i nowe. Własne, nie po innych dzieciach. 
Taka jest prawdziwa gwiazdka. Nowa. 
A po drugie nie jestem święta. Nigdy nie byłam. Potrafię wrzasnąć i przeklinać jak coś lub ktoś doprowadzi mnie do furii. Nie jestem święta i nie chcę nawet być.
A teraz mówcie sobie, co chcecie. Ja idę myśleć: wynosić się z tego podłego, obrzydliwie pełnego przemocą i nieszczęściem świata czy spróbować coż zrobić. Tylko jak? Ja jestem za głupia i za sama. Nie potrafię zbawić świata, bo nie jestem panem. Szkoda, bo mielibyście dobre życie. Wesołych Świąt