poniedziałek, 23 września 2013

Dziś nie będzie polityki, chociaż....

Pewnego dnia, pośród innych smutnych dni nadchodzi ten, którego boisz się najbardziej: dzień, w którym usłyszysz coś czego nigdy nie chciałabyś usłyszeć, dowiedzieć się o czymś czego nigdy nie chciałabyś się dowiedzieć. I taki dzień nadchodzi. Czy zmienia się Twoje życie? Nie, po prostu niebo spada Ci na głowę. Nic więcej się nie dzieje. Grunt usunął ci się spod nóg, nic poza tym. Twoje życie, nagle jak bumerang wróciło do punktu w którym już było. Tylko ty przegapiłaś znaki ostrzegawcze. Albo nie chciałaś ich widzieć. Dlaczego nie chcesz ich widzieć? Dlaczego to własnie ty zostałaś wybrana do tego by gromadzić wszystkie gromy?. I myślisz sobie, że chyba tutaj nie ma dla ciebie miejsca. Że komuś coś się pomyliło, że miało cię nie być, ale gdzieś tam zawiodła administracja, ktoś przyłożył pieczątkę wejścia nie tu, gdzie powinien. I jesteś, ale jakby cię nie było, bo tego miejsca nie ma. A ty tkwisz. I próbujesz utrzymać się na powierzchni, bo już są istotne konsekwencje twojego bytu. Takie, których nie da się wymazać bądź cofnąć. I najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie wiesz co dalej. I zazdrościsz tym, którym podpowiada los i życie. Że mają swoje ścieżki i swoje miejsce na ziemi. Bo oni mają swoje miejsce. A ty nie. Przez chwilę było super, bo podebrałaś je komuś, a potem ktoś gdzieś się zorientował, że to nie twoje życie i to miejsce ci zabiera. Powoli, czasami szybciej. I jesteś zaskoczona, mimo, że się tego spodziewasz. Ale nie do końca. I znowu nie wiesz, chociaż nie jesteś tak bardzo głupia, jak sądzą inni. Chociaż masz w głowie miliony myśli, pomysłów i idei. Że potrafisz powiązać fakty i wyciągnąć wnioski. Z wielu rzeczy oprócz swojego życia, które nie jest twoje bo komuś je częściowo podebrałaś. I karuzela zaczyna kręcić się coraz prędzej. I nie wiesz czy zdążysz, czy podołasz, bo gruntu już brak. I myśli gonią coraz szybciej i tak naprawdę nie wiadomo dokąd. I na jedno pytanie nie znasz odpowiedzi, na to najważniejsze: kiedy to się skończy? Bo miejsca już nie ma. I tylko las daje ukojenie, ale tam też już są ludzie. I depczą ci po piętach.  I czegoś chcą a ty nie chcesz ich tam, bo sama ze sobą nie dajesz sobie rady. Bo jak masz podołać wszystkiemu sama? Jesteś tylko ty i  twoje miejsce którego nie ma. dziękuję światu, że zaprowadził mnie na samo dno tego spektaklu. Głęboko wierzę, że ta pomyłka dotyczy tylko mnie. O polityce nie wiem, czy będzie kiedykolwiek jeszcze. Zresztą nie wiem nawet czy będzie kiedykolwiek jakieś jeszcze. Dobranoc, Nuka.

piątek, 26 lipca 2013

Pragnę dobrego czasopisma dla kobiet...

Juz nie pamietam co mnie nastroiło i przywiodło taką oto konkluzję: nie ma w chwili obecnej na polskim rynku sensownej gazety dla kobiet w wieku, powiedzmy, produkcyjnym. Ktoś powie: jak to nie?! A Twój Styl, Claudia, nie wiem co tam jeszcze wychodzi w babskim trendzie. No to podsumujmy: o czym przeczytamy w periodykach dla pań: jak go rozpalić w łóżku po 10 latach bycia razem, seksowne sukienki na lato, dlaczego on mnie nie kocha - porady dla porzuconych, jak wyglądać seksownie w kufajce, itd. Pierdoły o tym, jak stroszyć piórka. Dla pań 20 plus. Zaraz przejrzę statystyki i zobaczę ile jest takich odbiorczyń. Bo wydaje mi się, że największą grupą, są babki 35 plus: mają pieniądze ( no, może nie każde, ale jednak duża ich część), świadomość swojej wartości i doświadczenie które nauczyło je juz dawno, że swiat nie kręci się wokół męskich spodni.  Wiele dziewczyn w moim wieku już wie, że posiadanie pana w domu to wiecej kłopotu niż pożytku. A teraz niech się panowie zdenerwują, mam to w nosie. Najlepszy jest pan na dochodne. Po co ma zalegać w domu na stałe? Przecież każda z nas, tych sprytniejszych, daje sobie swietnie radę sama a jeśli jest inaczej to łatwiej się tego nauczyć niż całe życie uczyć sie obsługi faceta. Ale nie owym miało być. O periodykach dla pań. Czego oczekuję od ciekawego czasopisma dla pań? Na pewno nie porad jak nosić ubrania w rozmiarze zero. Zdecydowana większość z nas nie nosi takiego rozmiaru i nosić juz nie będzie. W obcislych sukienkach bez ramion będziemy wyglądać jak paróweczka w plastikowym flaczku. Duża liczba nas nie powinna chodzić bez stanika (przepraszam panie wyemancypowane, ale niestety po 35 roku życia nasz biust nie wyglada juz tak dziarsko jak niegdyś). Oczekuję zatem porad o dobrych stanikach dla kobiet "pokarmiących", zgrabnych spodni dla rozmiaru 38 i troszkę wiecej, pięknych  sukien ale nie od Brzozowskiego  i Brzozowskiego bo ci  wielcy potrafią ubrać jedynie rozmiar Ani Rubik. Oczekuję tematów ważnych, jak np. dokończyć studia w wieku dojrzałym, czy są programy unijne dla dorosłych. Czekam na tematy dotyczące makijażu dla dojrzałych dziewczyn, jak dbać o urodę i zdrowie po 35 roku życia. Przeglądając obecne na rynku periodyki dochodzę do przekonania, że po ulicach biegają Jedynie sylfidy w wieku góra dwadzieścia pięć wiosen. Reszta nie istnieje. Najbliższy przykład: testowanie kosmetyków w Awanti: panie testujace to studentki studiów dziennych. Jak one mają, na litość, ocenić krem do skory dojrzałej? A nas, drodzy wydawcy jest dużo wiecej niż możecie sobie wyobrazić. I nie chcemy porad jak dobrze wyglądać w łóżku tylko jak dobrze czuć się we własnym towarzystwie, jakie rozwijać pasje, biznesu, jakie książki są warte polecenia, gdzie wyjechać na wakacje żeby odpocząć od zgiełku, jak przygotować obiad w 10 minut nie brudząc sterty naczyń... Tematów mnóstwo i żadne nie dotyczy.... Faceta! Aż nie możliwe ! Jak to? Potrafimy funkcjonować bez ? No, jak widać można. I trzeba, bo człowiek żyje przede wszystkim dla siebie, wtedy jest równowaga w przestrzeni bo jak żyje dla kogoś to pomija siebie. A to jest bardzo złe.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Coś jest z nami, dziewczynami, nie tak...

Czytuję różne doniesienia na temat prac rządu nad projektami nowych ustaw, nowych regulacji, nowych nowości, które mają nam ułatwić życie i pomóc nam w codzienności. Zawsze byłam zwolennikiem państwa opiekuńczego, ale teraz myślę sobie, że ja dziękuję za opiekę. W tym zakresie poradzę sobie sama. Niech państwo mi tylko nie przeszkadza. I gdyby taki wpis pojawił się na FB od razu wylano by na mnie wiadro ekskrementów. A jakby nie było policji? straży miejskiej? to by cię zabito, okradziono i w ogóle. No, jakby na temat przestępczości nie patrzeć, to mimo istnienia tych służb codziennie ktoś kogoś "kill-him". A okradziono mnie również, w tym raz dotkliwie, gdyż podwędzono prawie nowy samochód. Sprawa została umorzona, bo jak inaczej. Kto by tam samochodu szukał. a komisariat policji jest jakieś 1,5 km ode mnie. I tym razem nie udało się. Ale nie o tym chciałam... Czytam zatem różne takie ważne. I mniej ważne również. Ostatnio ciekawy tekst w Wysokich Obcasach o tym jak dziewczyna 30+ szuka fajnego 30+. Chciałaby żeby był wykształcony, ciekawy, z pasją. Oooooo!!! Larum wielkie podniosło się na forum! Komentarze były wszelakie, głównie obrażające szukającą. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że najbardziej zjadliwe posty pisała płeć piękna. Okrutne, podłe, pełne agresji. Podsumowując je wszystkie płeć żeńska podpowiedziała, aby szukająca obniżyła loty i zweryfikowała wymagania. To tak, jakby ktoś całe życie marzył o podróży dookoła świata, ale ze względu małe prawdopodobieństwo spełnienia, odbył podróż dookoła Ziemi Biebrzańskiej. W końcu jedna i druga będzie ciekawa. Tylko to nie o to chodzi! Chodzi o marzenia! Z postów wynikło, że lepiej mieć rozwalone na kanapie byle co, niż wymarzonego bruneta wieczorową porą. Pisały różne takie, że dziewczynie się w dupie przewraca, bo wymagania nieziemskie. Jakie, się pytam?! To, że ma myśleć, mieć jakieś sensowne IQ, że ma mieć pasje, o których można z nim gadać całymi godzinami, to to jest za dużo?! Zawsze byłam przekonana, że to absolutne minimum! Dziewczyny, co się z wami dzieje?! Za fakt posiadania jednej pary portek jesteście w stanie zrezygnować z marzeń?! Nie róbcie tego nigdy! Nie obniżajcie poprzeczki żeby nie wiem co mówili inni (głównie inne baby). Cena posiadania w domu mamałygi w rozciągniętych gaciach, którego sensem życia jest Polsat Sport a forma przeszła od czasownika "PÓJŚĆ" to "POSZŁEM", jest według mnie zbyt wygórowana bo to oznacza zmarnowane szanse i nadzieje, zmarnowane życie u boku kogoś z kim nigdy nie będziesz szczęśliwa. I z perspektywy czasu twierdzę, że lepiej być sam na sam ze swoimi marzeniami, niż mieć na kanapie ich karykaturę albo byle jaką namiastkę. Jestem 40+ i wiem co mówię. Bo okazuje się, że zarówno twój szczyt marzeń jak i nędzna ich podróba wymagania mają te same. I oczekiwania w stosunku do ciebie również takie same. Zatem cena posiadania podróby okazuje się za wysoka. Może okazać się, że kot, którego przygarniesz ze schroniska da ci dużo więcej radości niż ta namiastka o którą walczą całe pokolenia bab. Fakt, do kina kot się z tobą nie wybierze, ale przecież masz koleżanki (no, kochana, jak ich nie masz to też tragedii brak, gdyż lepiej mieć taką jedną fajną, która zostawi tą swoją parę portek i pójdzie z tobą, niż mieć rozlazłe dziunie przylutowane do męskiego ramienia na stałe). A jeśli chodzi o wykorzystanie cywilizacji, to przecież w sklepach przeróżnych wibratorów znajdziesz do woli. I dasz sobie radę.
Nie obniżać zatem poprzeczki NIGDY. I w żadnym aspekcie życia. Nie warto, bo jest ono (owo życie) zbyt krótkie, aby je marnować na byle kogo i z byle kim. Oni nie mają tylu zalet! Zrobili tylko wokół tego doskonały PR. W tym są naprawdę świetni. A resztę, jak widać można zastąpić kotem i wibratorem. Posunęłam się za daleko? Nie, chyba tylko dla tych, których umysł ograniczają konwenanse, kościoły i propaganda, którą większość łyka jak pelikan cegłę. I niech łyka skoro chce mieć niestrawność. Smacznego. A my, Nuka, upieczemy ciasto z truskawkami i galaretką, będziemy miały lenie oponki i uśmiech na buźkach. A na koniec: letni naszyjnik z letnią bransoletką w stylu mokobelle :)




niedziela, 2 czerwca 2013

Dużo w polityce, mało w życiu....

a powinno być odwrotnie! Kolczyki, jakie ostatnio utkałam są dużo piękniejsze niż polska rzeczywistość. Bo europejska mnie nie interesuje. Jedno z niewielu rzeczy jakie zapamiętałam ze studiów to myśl globalnie, działaj lokalnie. I coś w tym jest. Zatem Europę olewam bo i tak jestem przeciwniczką Unii (hłe,hłe, tak jak śliczna Pani poseł Pawłowicz!). Zatrwożyły mnie dane z GUS o bezrobociu: na 1000 pracujących Polaków przypada 1039 bezrobotnych. Niestety wydaje mi się, że dane te są bardziej przykre jeśli weźmiemy pod uwagę tych, którzy zarejestrowani we wszelakich urzędach nie są. Znam 3 magistrów z doświadczeniem i bez pracy. Mądrzy, spokojni ludzie. Bez znajomości i koneksji. Fajny, wykształcony obywatel, który mógłby bardzo efektywnie wspierać Produkt Krajowy Brutto. Tymczasem ten Produkt ma go gdzieś. Za to np. taki Pan Michał Tusk - na pewno jest bardzo efektywny i dużo więcej wart niż magister pięćdziesięciolatek z 15-letnim doświadczeniem w farmacji. Pan młody Tusk zna się i na lotnictwie (pracuje teraz na lotnisku w Gdańsku) i na finansach (pracował w upadłym Amber Gold). Tak nawiasem mówiąc bałabym się zatrudnić orła po Amber Gold, bo już sam upadek firmy świadczy o kwalifikacji pracowników. Tak, tak zaraz podniesie się larum, że nie można tak uogólniać. Owszem, można. To mój blog i mogę na nim, dzięki wywalczonej w 1989 roku wolności, pisać, co czuję. A czuję właśnie tak. Podobno za PRL-u to niewyobrażalne byłoby. No cóż, korzystam, jak mogę z najbardziej beznadziejnego systemu gospodarczego pod słońcem. Także patrząc na naszych polityków, a niektórzy w poselskich ławach siedzą od 20 lat, ma się wrażenie, że niektórzy mają co najmniej 250 IQ (poziom inteligencji znaczy). Zajmują (nie wszyscy oczywiście, ale Ci którzy siedzą na wiejskiej dłuugo) stanowiska konsultantów, doradców, zasiadają w Radach Nadzorczych przedsiębiorstw państwowych i nie tylko. Oczywistym jest, że firma, która ma polityka bądź jakiegoś innego mondzioła z ministerstwa, w swoich władzach, będzie miała spokój jeśli chodzi o VAT, PIT, CIT, a lobbowanie (czyli przepychanki na korzyść) to czysta przyjemność...

Także, gdy patrzę na sprzedawanie (niepotrzebne, kochani, niepotrzebne) majątku wytworzonego w czasach PRL-u, tego złego, paskudnego socjalizmu (ble, ble, tfu, tfu - tak, dobry PR droższy pieniędzy,  piękna koronkowa robota, tylko nie umiem wykoncypować czyja - w sensie, którego ugrupowania), za te złe, wstrętne kredyty z zachodu (a teraz nikt nie piśnie nawet o składkach jakie płacimy Unii, żeby dostawać resztki z pańskiego stołu i w zamian za co).
Ech, widzę, że wkradł się znowu chaos do moich przemyśleń - pewnie dlatego nie jestem dziś jakimś ważnym dyrektorem: za dużo mądrych myśli głoszonych wszem i wobec, za mało konstruktywnego milczenia i politycznego chodzenia na squasha oraz wódeczkę z odpowiednimi osobami :). Nie mówię, że to złe, ale mówię, że w dłuższym okresie nieefektywne. Dlaczego? a to już następnym razem.... Hej, Nuka, idę robić śniadanie.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Darowizna na SOS Wioski Dziecięce







Kochani moi Klienci z Allegro oraz bezpośrednio z Kuferka Moniki. Przepraszam Was, że tak późno, ale dzisiaj, zgodnie z moją przedgwiazdkową obietnicą, pofrunął przelew do Wiosek dziecięcych. Miał być 1%, ale ze względu na dość niski utarg powiększyłam tę wartość do 10%. Każda kwota jest ważna więc mam nadzieję, że ta moja malutka cegiełka, której nie byłoby bez moich Kochanych Klientów Kuferkowo-allegrowych, przyda się w większej masie, która spłynie w ramach 1% od podatników. Przelew został wykonany poprzez stronę Wiosek z pomocą Przelewów24, zatem zaświadczenia brak, ale być może jakoś wyjmę z mojego konta jakieś potwierdzenie, że ta kwota została przekazana. Chcę być wiarygodna, więc na pewno prędzej czy później zamieszczę jakiś scan albo wyciąg. Konto jest internetowe, więc papierowej wersji nie posiadam - szkoda lasu. I Wam polecam korzystanie z chmury internetowej - nie drukujcie wyciągów ani potwierdzeń, lepiej skopiować to na jakiś nośnik (back-up w kompie albo karta usb albo pen-drive...) - możliwości jest mnóstwo a dzięki temu drzewo zostanie ocalone. Na dzisiaj to wszystko, gdyż ogarnął mnie szał tworzenia ;). Naszyjniczek z serduchem jest, bransoletka jest, może zmontuję coś jeszcze i w końcu zacznę powtarzać rosyjski... Cmoki, Nuka. "Do roboty!"- jak to śpiewał kiedyś szczęśliwy, socjalistyczny robotnik!





poniedziałek, 4 lutego 2013

Oj, oj, zaległości aż miło....

Tak, wiem, jestem beznadziejna, gdyż miałam pisać o Gierku. Ale zanim o RIP pierwszym sekretarzu, uzupełnienie przepisu na masę do orzechów/babeczek (również wedle uznania i zapotrzebowania). Potrzebujemy pół szklanki mleka, półtorej szklanki cukru, 1 margarynę oraz 2 łyżki kakao (jak będzie 3 to też nic się nie stanie) wraz z 2 do 2 i 1/2 szklanki mleka w proszku (nie granulowanego, tylko w proszku, takiego, jak drzewiej matki robiły dzieciom - tzw. mleko niebieskie - jest w Auchan po 9,90 zł, marki mlekowita). Rozpuszczamy cukier w mleku na wolnym ogniu, dorzucamy margarynę i kakao. Polecam mieszać cały czas silikonową trzepaczką, wówczas wszystko ładnie się połączy. Po ostudzeniu dorzucamy do masy mleko w proszku i dokładnie mieszamy. Wychodzi pyszna, gęsta masa. Smak powala. Możesz dorzucić zapach waniliowy bądź pomarańczowy. Smacznego.
Teraz Gierek.... Był moim pierwszym sekretarzem, gdyż w czasie jego rządów opanowałam sztukę chodzenia oraz mowy. Nie wiem czy był zły czy dobry. Z artykułu pana niedużo starszego ode mnie wynikło, że nie był najgorszy, chociaż 97% czy tam ileś, w każdym razie grubo ponad 90% produkcji telewizorów było wadliwych. Od razu zobaczyłam oczami wyobraźni napis: "To wina Tuska"... Tak jakby Pierwszy nie miał jakiegoś ministra d/s gospodarki czy jakoś tak... A zakład dyrektora... i w ogóle jakaś hierarchia chyba istniała, więc obarczanie Gierka za wadliwość produkowanych telewizorów rozbawiła mnie do łez. Ale do brzegu... Warczą populiści, że Gierek był byle jaki, bo długów narobił. Śmiem twierdzić, że owszem, ale obecni ministrowie finansów też nas wrąbali w niezłe kredytowe bagno, które mam wątpliwą przyjemność obserwować na cepeliowym (kiedyś) telebimie w centrum stolicy naszej umiłowanej. Tam, na wykupionym przez oplutego doszczętnie prof. Balcerowicza pasku, ukazuje się oczom rodaków dług publiczny, rosnący w tempie przerażającym takiego gównojadka jak ja. Więc jeśli chodzi o zadłużenie, to może zamkijmy dzioby, bo z tych obecnych nie wydłubiemy się nigdy. Dołóżmy do tego daniny na rzecz członkostwa w Unii Europejskiej i robi się niezły bigos. Przy czym z długów po Gierku zostały nam drogi, które dopiero niedawno zaczęły się sypać (w przeciwieństwie do tych budowanych za kasę z Unii), tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego (które nie sypią się do tej pory, w przeciwieństwie do tych budowanych za dotacje z unii), huta katowice i dziesiątki mniej lub bardziej potrzebnych zakładów produkcyjnych bądź wydobywczych. Na chwilę obecną przehandlowaliśmy praktycznie wszystko i wydaje mi się, że praca magisterska na temat zadłużenie gierkowskie versus korzyści majątkowe ze sprzedaży inwestycji zrealizowanych za rzeczone wydaje się być bardzo rozkosznym tematem. I obawiam się o bardzo seksowne wnioski a jak widać z tiwi, seksu się teraz nie lubi, nie jest to temat medialny ni polityczny, gdyż wyciąga od razu dwie bolączki: związki partnerskie i prawo do aborcji. Ale o tem potem, gdyż prywatna (opłacalna o zgrozo!) telewizja Polsat puszcza jeden z lepszych filmów z Nicolasem Cage'm "Pan życia i śmierci". Film trudny ale obawiam się, że prawdziwy... Jutro dzień wolny! jak mawiała Jej Ekscelencja w Seksmisji...bransoletki czas porobić... o rozliczeniu pitu nie wspomnę...Aha, no i napluję jeszcze na robotników na których milicja poszła ze strzelbami za czasów mojego pierwszego sekretarza, bo to ważna rzecz: dlaczego robotnicy wyszli na ulice i kto pozwolił do nich strzelać.
Dobranoc, Nuka, dobrze, że babeczki upiekłaś murzynkowe....będzie co przetrącić w międzyczasie. Bo międzyczas jest najcenniejszym z czasów!

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Edward Gierek - bohater czy blagier?

Z powodu poniedziałku - u Nuki dzień wolny! Można by znowu sprzątać, prać i prasować, ale ja dzisiaj bohatersko odrzuciłam punkt pierwszy. Zamiast latać z odkurzaczem postanowiłam ogłosić dzisiejszy dzień tłustym czwartkiem. A że dziś poniedziałek? To tylko przyjęty przez wszystkich na świecie schemat kalendarzowy. Równie dobrze mógłby być dziś czwartek. U mnie był. Usmażyłam pączki! Pyszne, puszyste, z powidłami śliwkowymi i dżemem truskawkowym "made by my mother". Potem jeszcze upiekłam tartaletki ze szpinakiem, suszonymi pomidorami pod beszamelem i padłam wieczorem z sobotnio-niedzielną gazetą wyborczą. Tak, czytuję rzeczoną. Mam prawo, tak jak inni kupują Rewię Gwiazd, Twoje Imperium czy co tam jeszcze drukuje wydawnictwo Bauer czy inna Agora. W gazecie wybiórczej mą uwagę przyciągnął tytuł o rentach i głodowych przyszłych emeryturach. Temat mnie szalenie interesuje, gdyż emerytką się stanę za dwadzieścia cztery lata. No chyba, że kopnę wcześniej w kalendarz, co jest możliwe nad wyraz, patrząc na ilość trosk, jaka mnie wykańcza każdego dnia. I dalej artykuł o Gierku Edwardzie, o którym głośno dzięki kolegom z SLD. Ze względu na fakt, iż Kwaśniewski myśli (bądź jego koledzy z byłej PZPR myślą) o powrocie do polityki, postanowiłam wdrożyć się w sprawę Edwarda. Kwacha nienawidzę z całego serca, uważam, że był najgorszym naszym prezydentem i powinien ze wstydu palić się każdego dnia a na ulicę wychodzić w worku na głowie. A dlaczego? napiszę w najbliższych dniach, ponieważ pieczenie mnie wykończyło a pożeranie pączków dobiło mą słabą fizyczność.

środa, 2 stycznia 2013

Jestem stara..?!

Wolny dzień wykorzystuję jak zwykle multimedialnie: piorę (nieustająca czynność przy czterech osobach), gotuję, prasuję zaległości sprzed świąt, przeglądam oferty pracy i oglądam TiWi. Właśnie usłyszałam, od pokolenia X czy tam Y, że czterdziestolatek jest...stary. Ups. Pognałam do łazienki: fakt, skóra już nie tak jędrna jak piętnaście lat temu, włosy farbowane od liceum, więc siwizny nie widzę, ponadto...no właśnie: ani grubsza , ani głupsza, ani bardziej chora...Co więcej: w ogóle nie chora (no, bardzo mi przykro), nie kuleje i nie jęczy, że strzyka, mądrzejsza zdecydowanie niż 10 lat temu - już Einstein powiedział, że wiedza to doświadczenie a z gościem o takim IQ się nie dyskutuje (tym bardziej, że nie żyje). jeśli chodzi o wymiary nawet powiedziałabym, że z lekka szczuplejsza niż kiedyś (mimo, że święta zniwelowały tę jeszcze niedawno większą różnicę). No i najważniejsze: w odniesieniu do reformy emerytalnej to ja muszę pracować więcej niż drugie tyle, bo w końcu do 67 roku życia to jeszcze mam ho ho albo więcej. Tak więc jestem państwem środka...środek ma takiego pecha, że nigdzie się nie załapuje i wszyscy traktują go po macoszemu albo udają, że go nie ma. Tak jest np. ze środkowymi dziećmi: najstarsze to ulubione bo pierworodne a najmłodsze - rozpuszczone i ukochane bo malutkie. A środek - sam sobie sterem. No więc jestem takim sterem i słyszę, że stara, mimo, że symptomów brak i długa droga przede mną do emerytury, której pewnie nie dostanę. ZUS to taka instytucja, która okrada biednych i bogatych. Ale daje głównie bogatym: prokuratorom, sędziom, wysoko postawionym wojskowym. Sprzątaczka, urzędnik niskiego szczebla, składający sobie (teoretycznie) pieniądze na emeryturę, dostanie od ZUS smętne resztki, poniżające grosze za które musi się utrzymać. Na miejscu premiera zakopałabym się w Karkonoszach ze wstydu, że dopuszczam do tak niskich emerytur i takiej biedy w kraju. Zaraz mądraliński jakiś zacznie swoje wynurzenia, że łatwo powiedzieć. Owszem , łatwo. Skoro łatwo podnosić podatki, wymuszać dodatkowe opłaty - choćby obowiązkowe OC, podnosić wiek emerytalny dając zielone światło bezrobociu sześćdziesięciolatków, to tym bardziej łatwo to krytykować i krzyczeć: ZWERYFIKUJCIE NIEPOTRZEBNE KOSZTY, OBNIŻCIE TE, KTÓRE SIĘ DA a da się na pewno, OGRANICZCIE NIEPOTRZEBNE WYDATKI a dopiero potem podejmujcie decyzje o podwyżkach. Ja prowadząc firmę zaczynam zawsze od ograniczenia kosztów - gdy mam ciasno z płynnością finansową. Tylko, że łatwo się wydaje nie swoje pieniądze i jeszcze łatwiej sięgać po nie swoją kasę. Bo posłowi jest wszystko jedno czy zapłaci podatków x czy y, bo on zarabia ponad średnią krajową. Ba, zarabia jak 2% najbogatszego społeczeństwa w kraju! Bo niestety, 60% społeczeństwa żyje na skraju ubóstwa. Takie są fakty o których nikt nie mówi, bo po co? Lepiej pierniczyć o obniżce cen gazu, który u nas jest najdroższy na tle cen całej Europy. Obniżka 10%, zamiast 1200 zł za ogrzewania zapłacę o 120 zł mniej. Zresztą wątpię bo będą go rozrzedzać jak to robili wcześniej, gdy zima była za ciepła. Jak coś rozrzedzasz to musisz tego więcej zużyć i wychodzi cenowo na to samo: płacisz więcej! To jest polityka! ale na pewno nie w kolczykach, bo kolczyki to domena elegancji a aplityka elegancka nie jest. Hawk!