niedziela, 2 czerwca 2013

Dużo w polityce, mało w życiu....

a powinno być odwrotnie! Kolczyki, jakie ostatnio utkałam są dużo piękniejsze niż polska rzeczywistość. Bo europejska mnie nie interesuje. Jedno z niewielu rzeczy jakie zapamiętałam ze studiów to myśl globalnie, działaj lokalnie. I coś w tym jest. Zatem Europę olewam bo i tak jestem przeciwniczką Unii (hłe,hłe, tak jak śliczna Pani poseł Pawłowicz!). Zatrwożyły mnie dane z GUS o bezrobociu: na 1000 pracujących Polaków przypada 1039 bezrobotnych. Niestety wydaje mi się, że dane te są bardziej przykre jeśli weźmiemy pod uwagę tych, którzy zarejestrowani we wszelakich urzędach nie są. Znam 3 magistrów z doświadczeniem i bez pracy. Mądrzy, spokojni ludzie. Bez znajomości i koneksji. Fajny, wykształcony obywatel, który mógłby bardzo efektywnie wspierać Produkt Krajowy Brutto. Tymczasem ten Produkt ma go gdzieś. Za to np. taki Pan Michał Tusk - na pewno jest bardzo efektywny i dużo więcej wart niż magister pięćdziesięciolatek z 15-letnim doświadczeniem w farmacji. Pan młody Tusk zna się i na lotnictwie (pracuje teraz na lotnisku w Gdańsku) i na finansach (pracował w upadłym Amber Gold). Tak nawiasem mówiąc bałabym się zatrudnić orła po Amber Gold, bo już sam upadek firmy świadczy o kwalifikacji pracowników. Tak, tak zaraz podniesie się larum, że nie można tak uogólniać. Owszem, można. To mój blog i mogę na nim, dzięki wywalczonej w 1989 roku wolności, pisać, co czuję. A czuję właśnie tak. Podobno za PRL-u to niewyobrażalne byłoby. No cóż, korzystam, jak mogę z najbardziej beznadziejnego systemu gospodarczego pod słońcem. Także patrząc na naszych polityków, a niektórzy w poselskich ławach siedzą od 20 lat, ma się wrażenie, że niektórzy mają co najmniej 250 IQ (poziom inteligencji znaczy). Zajmują (nie wszyscy oczywiście, ale Ci którzy siedzą na wiejskiej dłuugo) stanowiska konsultantów, doradców, zasiadają w Radach Nadzorczych przedsiębiorstw państwowych i nie tylko. Oczywistym jest, że firma, która ma polityka bądź jakiegoś innego mondzioła z ministerstwa, w swoich władzach, będzie miała spokój jeśli chodzi o VAT, PIT, CIT, a lobbowanie (czyli przepychanki na korzyść) to czysta przyjemność...

Także, gdy patrzę na sprzedawanie (niepotrzebne, kochani, niepotrzebne) majątku wytworzonego w czasach PRL-u, tego złego, paskudnego socjalizmu (ble, ble, tfu, tfu - tak, dobry PR droższy pieniędzy,  piękna koronkowa robota, tylko nie umiem wykoncypować czyja - w sensie, którego ugrupowania), za te złe, wstrętne kredyty z zachodu (a teraz nikt nie piśnie nawet o składkach jakie płacimy Unii, żeby dostawać resztki z pańskiego stołu i w zamian za co).
Ech, widzę, że wkradł się znowu chaos do moich przemyśleń - pewnie dlatego nie jestem dziś jakimś ważnym dyrektorem: za dużo mądrych myśli głoszonych wszem i wobec, za mało konstruktywnego milczenia i politycznego chodzenia na squasha oraz wódeczkę z odpowiednimi osobami :). Nie mówię, że to złe, ale mówię, że w dłuższym okresie nieefektywne. Dlaczego? a to już następnym razem.... Hej, Nuka, idę robić śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz