wtorek, 2 sierpnia 2016

Polityka i praca: masz takie stanowisko, jakich przyjaciół

Dużo zmian zafundował nam nowy rząd.
Nie jestem pewna, czy problem umów śmieciowych rozwiąże się określeniem najniższej stawki godzinowej. Cóż z tego, że od września ta stawka będzie określona na poziomie 12 zł brutto skoro płaca minimalna (na umowę o pracę) za chwilę będzie wynosić 2.000 zł? Skoro człowiek na śmieciówce nie ma prawa do urlopu (chyba, że bezpłatnego), do chorowania (chyba, że sam opłaci składkę chorobową) czy też do godnego zwolnienia z pracy (wylatujesz z dnia na dzień nie mając żadnej ochrony w tym temacie).
Co więcej, na śmieciówce dalej stawka za pracownika będzie niższa, bo z prostego obliczenia wynika, że za 8 godzin w tygodniu miesięczna płaca wyniesie brutto 1920 zł - bez żadnych praw (przeciętnie 40 dni w tygodniu, których jest 4). Chyba, że państwo rządzący będą podnosić tę stawkę relatywnie do płacy z umowy o pracę.

Aby uporać się ze śmieciówkami należałoby wprowadzić stawkę godzinową dużo wyższą niż przy umowie o pracę - po to, by człowiek, któremu nie należy się płatny urlop ani chorowanie, mógł sobie gromadzić środki na takie właśnie "okazje". Czyli minimalna stawka za godzinę pracy winna wynosić minimum 17,42 zł brutto. A w zasadzie 25 zł brutto. Dlaczego tyle? Biorąc pod uwagę 114 dni wolne od pracy, dni urlopowe i ew. dwa tygodnie na chorowanie w roku, tak mi wychodzi. 17,42 zł brutto da nam miesięcznie 2.787 zł. No i żeby nie opłacało się pracodawcy zatrudniać na śmieciach.
To chyba nie jest jakiś rocket science?
Czy jest - dla Januszy biznesu? Bo jeśli jest, to drogi Janusz musi przekalkulować biznes po raz wtóry. Mówisz, Januszu, że pozwalniasz ludzi. Ok, masz prawo. Ale ci, którzy zostaną będą pracować za dwóch i albo zażądają podwyżki, albo się rozchorują z przepracowania i będziesz bulił za pierwszy miesiąc zwolnienia i za pracownika zastępczego, albo też odejdą w diabły i .... będziesz ponownie zatrudniał, szkolił i inwestował w nowych. Zatem, zanim zwolnisz - policz, czy to ci się opłaca. Januszu.

A teraz druga kwestia, która przyszła mi do głowy ostatnio.
Wiele mówi się, że twoje osiągnięcia to głównie efekt talentu, wiedzy i ciężkiej pracy. Jak na razie nie wiem czy to jest reguła czy wyjątek, ale raczej to drugie.

Ja dodałabym jeszcze dwa czynniki: przyjaciele (koledzy) i łut szczęścia (znaleźć się w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu).
I te dwa ostatnie czynniki są decydujące. Ilu znacie gównianych dyrektorów albo managerów wysokiego szczebla bez kompetencji? Ja na swojej zawiłej drodze spotkałam i poznałam wielu. Zbyt wielu, aby nie wierzyć w prawdziwość mojego twierdzenia.
Pracuję teraz jako szeregowy pracownik w magazynach dokumentów archiwalnych Orange. Zastanawiam się, kto skomponował tamtą załogę, kto decydował o tym jakich zarządzających tam zatrudnić.
Ten, kto to uczynił albo jest niespełna rozumu, albo chciał pomóc kilku znajomym w znalezieniu spokojnej, całkiem przyzwoicie płatnej pracy. Oprócz tego nie widzę innych przyczyn. Kierujący zespołem nie mają pojęcia co zrobić, żeby praca z tymi stosami dokumentów aż furczała. Żeby był porządek i mała fluktuacja kadr. Żeby ludzie pracowali dobrze. Nic, zero, null. Dramat.
Na podstawie tej małej kilkudziesięcioosobowej komórki wyobrażam sobie ogrom braku kompetencji całego Orange. I współczuję, bo taką firmą zarządzać - to jest coś. I w bardzo prosty sposób można zakasować konkurencję. Ale jakiś gówniany analityk albo nie daj losie, controlligowiec podpowiedział, że nie warto inwestować w pewne sprawy (sorki, że nie piszę konkretów, ale to jest zbyt cenne - i moje -  know-how, aby tak się nimi po prostu dzielić) i jest na rynku komórkowym jak jest: dają ci telewizję, konto bankowe, telefon stacjonarny i prąd. Za chwilę zaczną cię leczyć i wyprowadzać psa. Tylko nie będą udoskonalać telefonii komórkowej i wszystkiego, co z tym związane. Słabe. Nauczono mnie, że wysoka specjalizacja ma sens. Ten sens już się zatracił.

Ale ad rem: napisałam na początku, że masz takie stanowisko jakich masz znajomych. I tak jest moi drodzy. Jeśli widzicie niekompetencję zarządzających a macie w tym temacie wiedzę i doświadczenie, to zęby człowieka bolą gdy patrzy na dziadostwo w biznesie. I jeśli jeszcze macie jakiś porządny dyplom w kieszeni, i może jeszcze jeden, to jest wam bardzo źle, że nie macie takich znajomych, dzięki którym moglibyście zamieniać swoją wiedzę w czyn. Gratuluję wszystkim niekompetentnym kierownikom dobrych przyjaciół. Ja niestety takich nie mam. I przychodzi mi tylko obserwować te zjawiska i komentować je.
Bo cóż innego może robić absolwent SGH, student ostatniego roku ekonomii na UW, dyplomowany trener biznesu, pracujący jako pracownik biurowo-magazynowy w archiwum Orange?
Ano tylko to. Obserwować i być szczęśliwym, że wie, co można by zrobić w takim bałaganie. Po 5 dniach pracy.

Dobrego dnia w gównianym świecie wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz