środa, 6 kwietnia 2016

Każdy ma swój dom, nawet ktoś kogo nikt nigdy nie widział

Incydent nr 1.

W pewną niedzielę do pewnego "domu" weszła pewna kobieta i zaczęła wykrzykiwać swoje prawa. W domu, w czasie obrządku religijnego.
Jednocześnie podczas tego samego obrządku, część jego uczestników zaczęła opuszczać "dom". Zrobiła się afera na cały kraj.
Oberwali ci, którzy odezwali się w "domu". I z niego wyszli.
Jak mogli wyjść?! Niebywałe, jak można wyjść z "domu"!
Też się zastanawiam... bo ja tam z cudzych domów nie wychodze w ogóle, siedzę tam bez względu na to czy powinnam już sobie pójść czy nie.
Oczywiście to krzywe zwierciadło.
Stoję murem za kobietą, która weszła do niby-domu i podczas niby-obrządku religijnego powiedziała co myśli na temat wtrącania się mężczyzn przebranych w suknie, nie mających ani rodzin ani dzieci, nie uprawiających seksu (przynajmniej z założenia) i gadających do nieruchomych rzeźb.
No cóż.
Pochylmy się z troską nad tematem wtargnięcia do cudzego domu. Cudzego, czyli czyjego? No, bożego domu. Jak wiadomo Bóg nie ma osobowości prawnej, więc właścicielem być nie może. Właścicielem "jego" domu jest parafia czyli państwo Watykan. Państwo to zaprasza ludzi do siebie w określone dni i godziny. Otwiera wrota i pozwala wejść. Po ty, by wysłuchać co mężczyzna ubrany w suknię czyta. O Bogu. I to jest obrządek religijny. OK.
A co, jeśli mężczyzna w sukni zaczyna czytać list dotyczący zmian w polskim prawie. Czyta ten list na terenie panstwa Watykan. Prawo dotyczy polskich kobiet i samego kraju o naszwie Polska. Czyta list dotyczący sfery o której nie ma zielonego pojęcia i nie ma w ogóle z tym nic wspónego, gdyż czyta o poczęciu. Powiedzmy sobie jasno: mężczyzna w sukience nie poczyna, bo zabrania mu tego jego stanowisko.
Zatem: wygłasza poglądy polityczne podczas obrządku, zatem zakładam, że przerwał obrządek i zaczyna politykować. Wtrąca się w moją sferę, która jego w ogóle nie dotyczy, pozwala mi przychodzić do siebie i ... obraża się, że zaczynam się denerwować i wykrzykiwać moje przekonania.
Dlaczego nie mogę, skoro przerwał obrządek? I otworzył mi drzwi?
Dalej: nic nie mówiąc wychodzę, bo mnie gospodarz domu wkurzył. A on się obraża i twierdzi, że mu przeszkadzam. Ja nie chcę go słuchać i wolę wyjść bo gdybym została musiałabym go walnąć na odlew w twarz. A to już byłoby prawie jak zamach na samego Jezusa, więc wolę wyjść bez słowa. Zostaję oskarżona.
I opluta przez bywalców domu państwa Watykan, moich pobratymców. Nie powinnam wychodzić, powinnam za to siedzieć cicho i jeszcze na końcu zrzucić się do koszyka za dzisiejszy obrządek, bo prąd kosztuje.

Incydent nr 2:

Kościół katolicki i jego zarządzający żądają zaostrzenia ustawy o zapłodnionej komórce. Przypominam, że wśród zarządzających obowiązuje zakaz zapładniania oraz że wśród nich nie ma żadnej posiadaczki macicy. Ale oni mają swoje domy i tam straszą zaproszonych gości, że jakby co to ogień piekielny zamiast nieba.
I przedstawiciel tego oto grona jest zaproszony do studia telewizyjnego na debatę o sprawach, które w ogóle ich nie dotyczą. Zaproszono też w przypływie łaski kobietę, która jest w opozycji. I ona zaczyna mówić, bo wie, że dwaj faceci: jeden w sukni i drugi prowadzący, ale żaden nie posiada macicy i generalnie to w tym prawie oni w ogóle nie funkcjonują i ich w zasadzie prawo to nie dotyczy. I wiadomym jest, że ona w tym studiu jest po prostu sama: ona i dwa samce, w tym jeden w sukni. Ona wie, że jest w mniejszości. Znacznej. I nie chce być, ale w Polsce o losach kobiety decydują zawsze faceci. I ona nie chce takiego stanu rzeczy, zaczyna swój monolog, coraz bardziej agresywnie. Jakbyś się zachowała na jej miejscu? Nie będąc cielęciem? Według mnie tak samo. Bo tu nie może być dialogu: my mężczyźni i ty jedna odważna - pogadajmy. O czym mamy gadać z przedstawicielem kraju Watykan? I z nosicielem plemników? o czym, skoro efekt fajnej zabawy i tak spada na kobietę?
Reasumując: trzymam stronę agresywnej feministki, bo do tej pory dałyśmy sobie włazić na głowy, jak widać  oni już na tej głowie siedzą: faceci i kościół. I jesli ty, droga parafianko, jesteś w stanie ich dźwigać, to jest to twoja sprawa, ale reszty w to dźwiganie nie mieszaj.
Dałyśmy sobie wejść na głowę, bez sensu. Zacznijmy krzyczeć, ale razem, ciągle 3/4 kobiet zachowuje się jak bezmózgie i dlatego oni uzurpują sobie prawo o decydowania o nas! Nawet nie jesteśmy w stanie się zjednoczyć! Bo jedna ma fajnego męża, a druga mocno wierzy w osobę, której ani ona ani nikt do tej pory nie widział... I tak nas takie drobiazgi rozpraszają.UWIERZCIE MI, GDYBY PORODY I GWAŁTY DOTYCZYŁY TYLKO MĘŻCZYZN, ABORCJĘ MOŻNABY BYŁO ROBIĆ W KAŻDYM SKLEPIE CAŁODOBOWYM A ANTYKONCEPCJA - KAŻDA - BYŁABY ZA DARMO W AUTOMATACH NA CAŁYM ŚWIECIE.
Jesteśmy głupie i niezjednoczone. I nie pyskujcie pod tytułem : "chyba ty". Bo ja też, jak widać, bo nie potrafię dotrzeć do tych, które wrzucają rzewne filmiki z życia płodu i ocierają łezkę jak płód ciumka paluszek. Mnie to nie wzrusza, ja jestem finansistką i pragmatyczką.
I nie będę chronić życia poczętego od momentu zapłodnienia. Nikt mnie do tego nie zmusi.
Hawk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz